poniedziałek, 7 marca 2016

Rozdzial 1



Hermiona spojrzała z westchnieniem na znajome mury Hogwartu. Uśmiechnęła się do swoich wspaniałych wspomnień z okresu, gdy jeszcze się tu uczyła. Teraz powróciła jako dorosła, młoda kobieta, która zapragnęła kształcić młode umysły. Profesor Flitwick odszedł na emeryturę i stanowisko Mistrza Zaklęć było wolne. Granger dowiedziała się od Minerwy, że ta posada jest wyjątkowo oblegana. Hermiona obawiała się, że znajdzie się ktoś odpowiedniejszy niż ona. Wprawdzie zakończyła studia na najlepszej czarodziejskiej uczelni w Salem i to z samymi Wybitnymi, następnie odbyła trzyletnie praktyki u jednego z najbardziej prestiżowych, a jednocześnie kontrowersyjnych Mistrzów i była dumna ze swoich osiągnięć naukowych.
Tymczasem Harry został szefem biura aurorów i aktualnie przebywał na jednej z trudniejszych misji. Ożenił się z Ginny i mieli dwoje dzieci oraz trzecie w drodze. Ronald z kolei zajął się sklepem bliźniaków razem z Georgem, który wciąż nie pogodził się ze śmiercią Freda, mimo iż minęło już siedem lat. Hermiona doszła do wniosku, że związek z Ronem nie ma najmniejszego sensu. Dawniej wydawało jej się, że żywi do niego jakiekolwiek uczucie, ale wraz z zakończeniem wojny uświadomiła sobie, że to nie to. Ich stosunki uległy silnemu ochłodzeniu. Ograniczali się jedynie do zdawkowego „cześć”. Po zerwaniu z chłopakiem ukończyła siódmą klasę, zdała OWTMy  i wyjechała do Ameryki na studia. Ron wciąż był kawalerem.
Z szerokim uśmiechem przekroczyła bramy Hogwartu i ruszyła w stronę schodów. Drogę znała na pamięć. W końcu nie sposób zapomnieć o swoim domu. Teraz jedynym i prawdziwym. Młoda kobieto ciężko wspominała chwilę, gdy dowiedziała się, że jej rodzice zostali zamordowani. Nie zdążyła ukryć ich w bezpiecznym miejscu, co poskutkowało obarczeniem się winą i półroczną depresją. To był najgorszy okres w jej małoletnim życiu. Po ośmiu latach, które minęły od straty najbliższych osób, pogodziła się z tym. Często odwiedzała ich grób na londyńskim cmentarzu i zawsze zostawiała świeże kwiaty.
Stanęła przed chimerą i dopiero wtedy uświadomiła sobie, iż nie zna hasła. Jęknęła zrezygnowana. Wyczarowała patronusa, którym już nie była wydra, a czarna pantera i wysłała go do gabinetu z krótką acz treściwą wiadomością. Po chwili chimera odskoczyła i zaczęła sunąć w górę. Hermiona stanęła na ostatnim stopniu, cierpliwie czekając, aż schody się zatrzymają. Zastukała cicho do drzwi. Ze środka dobiegło wyraźne zaproszenie. Nacisnęła klamkę i niepewnie wkroczyła do środka. Minerwa McGonagall uśmiechnęła się do niej i gestem kazała usiąść.
– Witam panią, panno Granger.
– Dzień dobry, pani profesor.
– Minerwa całkowicie wystarczy, drogie dziecko.
Granger skinęła krótko głową.
– Z twojego listu wynika, że chcesz ubiegać się o posadę nauczyciela Zaklęć. Wnikliwie przeanalizowałam twoje dokumenty, które załączyłaś i muszę przyznać, że byłam pod ogromnym wrażeniem. Twoje wyniki są zachwycające i jesteś najbardziej kompetentną osobą na to stanowisko. Byłabym głupia, gdybym zrezygnowała z takiego skarbu, moja droga.
Hermiona spojrzała na byłą profesorkę z szczerym niedowierzeniem wypisanym na twarzy.
– Słowo daję, że jesteś jedyną kandydatką z tak wysokim wykształceniem, i co tu dużo mówić, zostajesz oficjalnie przyjęta do grona pedagogicznego. Twoje komnaty mieszczą się na parterze, niedaleko zejścia do lochów. Tam stacjonował profesor Flitwick.
– Oczywiście, pani prof.… to znaczy Minerwo.
Kobieta uśmiechnęła się i zawołała.
– Szpilka!
Po chwili, z cichym pyknięciem, w gabinecie zjawiła się nienaturalnie chuda skrzatka.
– Jest do twojej dyspozycji, Hermiono.
– Szpilka jest uradowana, mogąc pani służyć. Szpilka zaprowadzi – pisnęła cieniutkim głosikiem.
Granger skrzywiła się nieznacznie i ruszyła za skrzatem. Chociaż już dawno wyrosła z działalności WESZ, nigdy tak naprawdę nie pogodziła się z marnym żywotem tych małych stworzonek, traktowanych z największą okrutnością.
Szpilka zatrzymała się przed mosiężnymi drzwiami i otworzyła je skinięciem paluszka.
– Oto komnaty, pani.
Ukłoniła się tak nisko, że jej przydługie uszy zetknęły się z kamienną podłogą.
– Dziękuję, Szpilko – powiedziała ciepło Hermiona.
Skrzat zapiszczał wesoło.
– Pani podziękowała Szpilce! Szpilka jest szczęśliwa!
– Mów mi Hermiona, Szpilko.
Oczy skrzatki zaszkliły się, co nie umknęło uwadze młodej kobiety.
– Czy powiedziałam coś nie tak? – zapytała zmartwiona.
– Pani Hermiona pozwoliła mówić Szpilce po imieniu – wyszeptała głosem pełnym przejęcia.
– Tak. Czy mogłabyś pomóc mi się rozpakować?
– Szpilka z ogromną chęcią zabierze się do pracy – zawołała z zapałem.
Nauczycielka wyciągnęła z torebki pomniejszony kufer i postawiła go na podłodze. Powiększyła jego objętość jednym machnięciem dłoni. Skrzatka z zaangażowaniem zaczęła zlecone zajęcie, a Hermiona postanowiła nieco pomyszkować po swoich kwaterach. W pierwszej kolejności zajrzała do sypialni. Ściany pokrywał piękny odcień beżu. Łóżko, kunsztownie wykonane z hebanu zajmowało prawie połowę powierzchni całkowitej pokoju. Pokrywała go bordowa narzuta, w wokół czterech kolumienek spływał delikatny woal lejącego materiału w kolorze dojrzałej wiśni. Zarówno szafa, komoda jak i szafki nocne wytworzone były z hebanowca. Za oknem rozciągał się widok na jezioro błyszczące w poświacie księżyca w pełni. Kątem oka zerknęła na granatowy firmament zapełniony miliardami gwiazd i konstelacjami.
Otworzyła drzwi będące po prawej stronie i znalazła się w przestronnej łazience. Na jej środku znajdowała się ogromna wanna wielkości niedużego basenu. Już wyobrażała sobie moment, gdy wreszcie zanurzy się w gorącej wodzie i odpręży. Dawno nie miała okazji do odpoczynku.
Niechętnie opuściła toaletę i wyszła z sypialni. W kolejnej komnacie odnalazła swój gabinet, który okazał się być całkowitym przeciwieństwem alkierzu. Duże, akacjowe biurko, wykonane w antycznym stylu, odznaczało się na tle ciemnozielonych ścian. Po lewej stronie umieszczona była gablota z ważniejszymi pozycjami, które z pewnością będą potrzebne. Na pulpicie leżało kilka rolek pergaminu, najlepszej jakości orle pióro i dwa atramenty: czarny oraz czerwony. Opuściła gabinet i przeszła do kolejnego pomieszczenia, którym okazała się być biblioteka, wypełniona po brzegi interesującymi książkami. Oczy dziewczyny zaświeciły się radośnie.
– Szpilka skończyła, pani Hermiono.
– Dziękuję. Wróć do siebie. Jak będę czegoś potrzebować, zawołał cię.
Skrzat ukłonił się w pas i zniknął z cichym pyknięciem.
Hermiona wyszła z biblioteki i skierowała się do sypialni. Z szafy wyciągnęła ulubioną jedwabną piżamę w kolorze głębokiej czerni i zniknęła za drzwiami łazienki. Szpilka spisała się wspaniale. Wszystko było poskładane z największą starannością.
Granger odkręciła pierwszy kurek z którego wypłynęła woda z różaną pianą. Skrzywiła się i sprawdziła jedenaście kolejnych. Wreszcie natrafiła na idealny zapach świeżych brzoskwiń. Nalała mnóstwo ciepłej wody i nieśpiesznie weszła do baseniku. Oparła się o ściankę i zamknęła oczy, powoli się odprężając i pozwalając sobie na odrobinę słodkiego lenistwa. Nawet nie zauważyła, że powoli zaczął obejmować ją niezmorzony sen. Walenie do drzwi skutecznie ją rozbudziło.
– Chwileczkę! – zawołała.
Szybko otarła się ręcznikiem. Założyła spodenki i koszulkę na ramiączkach, w drodze do wejścia zabrała kaszmirowy szlafroczek i narzuciła go na nagie ramiona. Otworzyła drzwi i stanęła jak spetryfikowana. Jej oczom ukazało się sto dziewięćdziesiąt centymetrów w czarnej szacie. Podniosła wzrok i napotkała intensywne, obsydianowe oczy, wpatrujące się w nią z największą niechęcią na jaką było stać właściciela.
– Granger – mruknął boleśnie.
– Coś cie boli, Snape?
– Ty. I nie przypominam sobie, abym pozwolił ci restytuować się do mnie po imieniu.
– Po pierwsze zwróciłam się po nazwisku. Po drugie, ja także nie pamiętam, żebym zgodziła się na to samo.
Snape syknął coś pod nosem, co niepokojąco przypominało „bezczelną smarkulę”.
– Nie życzę sobie także inwektyw skierowanych pod moim adresem – rzekła zimno.
– Ubierz się, Granger.
– Przecież nie paraduję nago. A po za tym to moje komnaty i będę zakładać to, na co mam ochotę.
Mężczyzna jedynie prychnął pod nosem i popchnął drzwi. Zaskoczona Hermiona nie zdążyła w porę zareagować i zatrzasnąć mu ich przed nosem.
– Mówię poważnie, Granger. Twój strój jest zbyt… kuszący.
Otaksował ją oceniającym spojrzeniem i uśmiechnął się na widok lekkiego rumieńca.
– Panna Granger się czerwieni. Niebywałe.
– Skąd ta pewność, że jeszcze Granger?
– A co? Wzięłaś ślub z jednym z tych bezmózgich kretynów? Po za tym, nie masz obrączki.
– Nie każdy nosi pierścionki – droczyła się z nim.
– Co prawda to prawda – mruknął niechętnie. – Którego Weasleya obciążyłaś swoim gniazdem?
Hermiona przewróciła oczami. Jego przytyki nie robiły już na niej żadnego wrażenia.
– Pocieszę pana. Wciąż jestem szczęśliwą panną.
– Dobra, dobra. Nie przyszedłem tu na pogawędkę o twoim życiu prywatnym, bo szczerze powiedziawszy obchodzi mnie ono tyle co bachory Pottera.
– Zatem co pana sprowadza w moje skromne progi?
– Minerwa poinformowała mnie o nowym nauczycielu. Kazała wprowadzić go w podstawy nauczania. Nie zgodziłbym się, gdyby mnie nie zaszantażowała.
– Ojej. I oczekujesz mojego współczucia? W takim razie muszę cię zawieść, Snape. Nic z tego!
– Na litość Merlina! – warknął. – Zamknij się, głupia dziewucho! I uwierz mi, gdybym wiedział, że chodzi o ciebie, nie podjąłbym się tego zadania, choćby przypalano mnie żywcem.
– Świetnie! – syknęła. – Coś jeszcze? Bo, jeśli mam być szczera, mam dość oglądania twojej skrzywionej mordy. I przysięgam, że jeśli natychmiast stąd nie wyjdziesz, porządnie nakopię ci do twojego chudego tyłka.
Nie wiedziała, że powiedziała to na głos dopóki nie zobaczyły jego miny, wyrażającą czystą furię. W czarnych oczach zabłysnęła obietnica zemsty.
– Pożałujesz tego, Granger. Będziesz żałować, że kiedykolwiek się urodziłaś.
Nim zdążyła zrobić cokolwiek, Snape zniknął na korytarzu, zatrzaskując za sobą drzwi. Westchnęła ciężko. Teraz były profesor zrobi z jej życia istne piekło.
Postanowiła jednak nie przejmować się tym. Wróciła do łazienki i ponownie znalazła się w wodzie podgrzanej zaklęciem.
Następnego dnia obudziła się przed ósmą, wyspana jak nigdy. Przeciągnęła się i ziewnęła szeroko. Zanim skierowała się do łazienki, wezwała Szpilkę i poprosiła ją o śniadanie do salonu. Nie miała ochoty iść do Wielkiej Sali, gdzie z pewnością był Snape, jej nemezis.
Hermiona pospiesznie skonsumowała swój posiłek i natychmiast wybrała się do gabinetu dyrektorki. Chciała wypytać ją o wszystko, ponieważ na Mistrza Eliksirów nie mogła, a nawet nie chciała liczyć. Przypomniała sobie, że Minerwa nie podała jej wczoraj hasła. Wysłała zatem swojego patronusa z wiadomością.
Kiedy dotarła pod chimerę, McGonagall już na nią czekała. Uśmiechnęła się do nowej nauczycielki i zaprosiła ją do biura.
– Wybacz Hermiono. Hasło to: cytrynowe dropsy.
Granger zachichotała cicho.
– Tak, Albus miał swoje dziwactwa, a ja postanowiłam ich nie zmieniać… Co cię do mnie sprowadza, moja droga?
– Mam kilka pytań – rzekła.
– Severus nie przyszedł do ciebie wczoraj wieczorem? – zapytała.
– Cóż… tak właściwie, to… był… ale… jest mały problem… Między nami doszło do małego… spięcia.
– Och, rozumiem. W takim razie nie ma co na niego liczyć. Słucham cię.
– Może to idiotyczne pytanie, ale… jak wysoka jest pensja?
– Za miesiąc nauczyciel otrzymuje tysiąc dwieście galeonów. Wydaje mi się, że to rozsądna cena. Dodatkowo płaci się profesorowi, który pełni funkcję Opiekuna Domu. Suma wynosi pięćset galeonów miesięcznie.
– Rozumiem… Jakieś konkretne wymagania względem pedagogów?
– Każdy z nauczycieli ma swój indywidualny system oceniania. Jego obowiązkiem jest przeprowadzanie zajęć zgodnie z kryteriami i wymaganiami wypływającymi z Ministerstwa. Pośrednikiem jest dyrektor, który musi dostarczyć program nauczania poszczególnym profesorom.
– Na razie tyle, tak sądzę.
– W porządku, moja droga.
– Wybieram się dziś na Pokątną, wrócę dopiero po południu.
– Hermiono, dziś wieczorem będzie zebranie Rady Pedagogicznej. Przedstawię cię pozostałym członkom. Bądź w gabinecie na siódmą.
– Naturalnie, Minerwo. Do zobaczenia.
McGonagall skinęła byłej uczennicy na pożegnanie i powróciła do wcześniej napoczętej czynności.
Tymczasem, Hermiona szła szybkim krokiem do wyjścia. Nagle potknęła się i boleśnie wylądowała na twardej podłodze. Jęknęła i powoli podniosła się z ziemi.
– Cóż za niezdarność – warknął Snape, tuż przy jej uchu.
Podskoczyła przerażona. Nie musiała na niego patrzeć, żeby wiedzieć, iż to była jego wina. Wzięła głęboki oddech i powoli ruszyła dalej, nie oglądając się za siebie.
– Twarda sztuka – usłyszała, zanim opuściła szkołę.
Młoda kobieta wyszła poza obręb antyteleportacyjny i deportowała się wprost do Dziurawego Kotła. Skinęła Tomowi na powitanie.
– Panienka Granger – rzekł, kłaniając się. – Czego panienka sobie życzy?
– Idę na Pokątną, ale potem chętnie wpadnę na szklaneczkę Ognistej.
– Oczywiście! Najlepsza porcja dla panienki na koszt firmy!
Hermiona uśmiechnęła się do barmana i ruszyła w stronę przejścia na największą czarodziejską ulicę w Wielkiej Brytanii. Stuknęła różdżką w odpowiednią cegłę i już po chwili znalazła się wśród tłumu różnokolorowych czarodziejów. W pierwszej kolejności zdecydowała się zajrzeć do Banku Gringotta, żeby wybrać trochę pieniędzy na zakupy.
Nigdy nie lubiła wózków. Były szybkie i gwałtownie się zatrzymywały, co wywoływało w niej odruchy wymiotnie. Z krypty nr 317 zabrała dwieście galeonów. Ponowna podróż niefortunnym pojazdem omal nie poskutkowała nudnościami. Kobieta, gdy tylko znalazła się na zewnątrz, zaczerpnęła łapczywie świeżego powietrza. Kolory natychmiast powróciły na jej niemal zieloną twarz. Nie zdążyła się ruszyć, gdy dopadła ją Rita Skeeter ze swoim fotografem.
– Kiedy wróciła pani do Londynu? Jak długo zamierza pani pozostać? Czy ma pani kogoś na oku? Otrząsnęła się pani po stracie rodziców? Znalazła już pani pracę?
– Nie życzę sobie takich napadów, Skeeter – warknęła nieuprzejmie Granger. – Chyba, że wszyscy mają się dowiedzieć o twojej małej tajemnicy.
– Zobaczymy, panno Granger – powiedziała, uśmiechając się słodko.
Hermiona ominęła dziennikarkę i skierowała się do Madame Malikn – szaty na wszystkie okazje.
Dzwoneczek oznajmił jej wejście. Obok niej natychmiast pojawiła się właścicielka. 
– W czym mogę pomóc, panno Granger?
– Szukam szaty nauczycielskiej. Najlepiej w ciemnych kolorach.
Sprzedawczyni zniknęła za stertą ubrań, by po chwili pojawić się obok młodej czarownicy. W rękach trzymała bordową, dość kontrowersyjną szatę.
– Hit sezonu, moja droga. Dostałam zamówienie od kilku nauczycielek z Beuxbatons na taki właśnie fason. Od tamtej pory sprzedaje się jak świeże bułeczki.
– Szukam czegoś prostego.
– Prostego… – mruknęła pod nosem i ponownie zanurkowała między wieszakami. – W takim razie, może ta ciemnozielona?
Była całkiem ładna, ale… źle się kojarzyła.
– A jest dostępna w innych kolorach?
– No tak, zapomniałam, że jesteś Gryfonką z krwi i kości – zachichotała. – Hm… Wydaje mi się, że gdzieś tutaj powinna być granatowa. Mam!
Zaprezentowała nauczycielce najzwyklejszą granatową szatę.
– Jest idealna. Czy znajdzie się druga tej samej barwy?
– Przykro mi, jest tylko zielona, ale zawsze możesz zmienić kolor.
– Wezmę obie, razem z tiarami.
Najwyżej Snape dostanie zawału.
– Cudownie! To będą 74 galeony.
Granger zapłaciła za zakupy i wyszła. Następnie skierowała się do Esów Floresów, gdzie spędziła całe dwie godziny. Opuściła księgarnię obładowana pokaźnym stosem książek, których z pewnością nie posiadała w swojej bibliotece.  Ruszyła w stronę Dziurawego Kotła. Tak jak obiecała, zatrzymała się chwilę w barze. Postanowiła jednak coś zjeść, bo była diabelnie głodna. Zamówiła talerz gorącej zupy.
Porozmawiała chwilę z Tomem, napiła się Ognistej i powoli zaczęła się zbierać. Pożegnała barmana i teleportowała się na skraj Zakazanego Lasu. Nucąc pod nosem „Nothing else matters” wspięła się po schodach prowadzących do bram Hogwartu. Bezproblemowo znalazła się w swoich kwaterach. Odłożyła zakupy na kanapę i odetchnęła. Mięśnie ramion powoli zaczęły odmawiać jej posłuszeństwa, gdyby mieszkała na wyższych kondygnacjach, nie dotarłaby bez niepożądanych wypadków, które tym razem nie miałyby nic wspólnego z Mistrzem Eliksirów. Granger wyciągnęła obydwie szaty i przyjrzała się im uważnie, delikatnie przechylając głowę na prawy bok. Zdecydowała się na granatową. Zielona będzie na specjalne okazje. Uśmiechnęła się złośliwie. Snape zdecydowanie będzie zaszokowany.
Pozbyła się swoich mugolskich ubrań i założyła atramentowe odzienie. Nowy strój leżał na niej idealnie. Składał się z przylegającej sukni do ziemi i obszernej peleryny, chroniącej przed chłodem w zimie i upałem w porze letniej. Obejrzała się w dużym lustrze, w sypialni. Niesforne loki, które do tej pory nosiła związane w koka, rozpuściła. Spłynęły kaskadami, sięgając łokci. Zaplotła je w luźnego warkocza. Na głowę nałożyła ciemnoniebieską tiarę. Uśmiechnęła się lekko do swojego odbicia, by po chwili przybrać srogą minę. Mimikę twarzy miała opanowaną do perfekcji. Była Gryfonką, a domownicy Gryffindoru słynęli z otwartego okazywania emocji i nieukrywania ich. Hermiona nauczyła się od swojego Mistrza jak być chłodnym i opanowanym w każdej sytuacji, zapanować nad wyrazem swojego oblicza i niechcianymi ekscytacjami.
Kątem oka zerknęła na zegarek. Zbliżała się godzina piąta. Wciąż miała sporo czasu do spotkania Rady Pedagogicznej. Wyszła z sypialni i usiadła w wygodnym fotelu przed kominkiem. Sięgnęła po nowe nabytki książkowe i zabrała się za czytanie jednej z najciekawszych pozycji, która robiła furorę wśród Mistrzów Zaklęć. Początkowo chciano wycofać jej produkcję, gdyż budziła wiele kontrowersji, jednak wiele czarodziejów było przeciwnych. Tak oto produkcja ta pozostała w kanonie obowiązkowych lektur każdego szanującego się Mistrza.
Młoda kobieta prawie spóźniła się na spotkanie. W porę spojrzała na tarczę zegarową i zarejestrowała, że zostało jej tylko trzy minuty. Natychmiast zerwała się ze swojego siedzenia i czym prędzej pognała w stronę gabinetu dyrektorki. Obok chimery napotkała swojego wroga numer jeden, który zapewne postanowił pojawić się jako ostatni i mieć efektowne wejście. Tymczasem pewna Gryfonka zniwelowała jego plany. Mężczyzna zmierzył ją wzrokiem i prychnął, mrucząc różne inwektywy pod adresem koleżanki po fachu.
Hermiona jako pierwsza wkroczyła do biura Minerwy. Wszyscy nauczyciele byli już obecni. Usiadła na krześle i zauważyła, że jedyne wolne miejsce znajduje się obok niej. Jęknęła w duchu i zanotowała w głowie, żeby przychodzić znacznie wcześniej na inne spotkania Rady.
– Witam wszystkich, na zebraniu Rady Pedagogicznej. Rok szkolny rozpoczyna się już za tydzień. Severusie, mniemam, iż rozkład zajęć jest już gotowy.
Profesor skinął krótko głową i podał dyrektorce trzy rolki pergaminu.
– Świetnie. Wczoraj przybył przedstawiciel Ministerstwa z programami nauczania poszczególnych przedmiotów, jednakże zanim je rozdam, chciałabym przedstawić nowego członka naszej kadry, Hermionę Granger, którą wszyscy znamy. Jednocześnie pragnę oświadczyć, iż mianowałam ją Opiekunką Gryffindoru. Pomimo tego, że dopiero rozpoczyna swoją pracę z nami, doszłam do wniosku, że będzie najodpowiedniejsza. Potrafi utrzymać w ryzach każdego. A skoro ujarzmiła Pottera i Weasleya, z innymi Gryfonami nie będzie problemów.
Młoda kobieta otworzyła szeroko usta. Snape pochylił się i syknął do jej ucha:
– Zamknij buzię Granger, bo wyglądasz niekorzystnie, gdy niczego w niej nie trzymasz.
Hermiona spojrzała na niego wściekła, doszukując się drugiego dna. Kto by pomyślał… Postanowiła jednak nie komentować wypowiedzi Mistrza Eliksirów i zwyczajnie go zignorowała. Po chwili w jej rękach zmaterializował się stosik dokumentów, które koniecznie musiała przejrzeć przed rozpoczęciem roku szkolnego.
– Hermiono, zostań po zakończeniu spotkania. Musimy omówić kilka kwestii.
– Oczywiście, Minerwo.
Była pewna, że Snape ją przedrzeźniał. Na drugim końcu pomieszczenia dostrzegła Neville’a Longbottoma. Pomachała mu radośnie. Nie widzieli się kilka dobrych lat.
Zgodnie z prośbą McGonagall, pozostała po zebraniu.
– Dlaczego ja, Minerwo? – zapytała Granger.
– Wierzę, że będziesz potrafiła ujarzmić Gryfonów. Sama dobrze wiesz, jacy oni są. Do tej pory ja byłam Opiekunką, bo nikt inny nie był w stanie się tego podjąć. Mam ogromną nadzieję, że sobie poradzisz znakomicie. Znamy się nie od dziś. Masz silny charakter i wszyscy cię słuchają.
– A jeśli nie dam rady?
– Nie ma takiej opcji, Hermiono. Pomogę ci wybrać prefektów Gryffindoru zanim się rozstaniemy, bo wiem, że jeszcze nie znasz nikogo.
– No dobrze – westchnęła młoda kobieta.
Tymczasem dyrektorka wyciągnęła listę wszystkich uczniów będących Gryfonami.
– Zapoznaj się dokładnie z osiągnięciami i wynikami twoich wychowanków i spróbuj sama dokonać wyboru. Ja zatwierdzę lub zakwestionuję twoją propozycję. 
Hermiona zaczęła uważnie studiować listę. Najbardziej skłonna była wybrać Louisa Payton i Adrienne Earls. Zaprezentowała swój dobór profesorce i uargumentowała go.
– Świetnie! W takim razie jutro z samego rana wyślę sowy wraz z odznakami prefektów. Doskonale, Hermiono. Możesz wrócić do siebie, żeby odpocząć. Życzę miłej nocy.
– Dobranoc.
Kobieta wróciła do swoich kwater. Po szybkiej kąpieli postanowiła zapoznać się z wymaganiami edukacyjnymi Ministerstwa. Było tego całkiem sporo, zważywszy na fakt,  iż musiała uczyć siedem klas. Miała świadomość tego, że to będzie naprawdę ciężka praca. Uczniów było mnóstwo, a ona musiała zmierzyć się z nauczaniem ich czegokolwiek. Nie będzie łatwo,  gdyż jest wielu ignorantów. Obiecała sobie, że mimo wszystko da radę ze wszystkimi obowiązkami i pokaże Snape’owi.

34 komentarze:

  1. Hej! Cudo, zapowiada się super :3 nie mogę się doczekać na ciąg dalszy :*
    Pozdrawiam serdecznie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się ciekawie, ale nie bardzo przepadam za tak pyskatą Hermioną (tak wiem to Twoja wersja). Czekam na ciąg dalszy
    Pozdrawiam i życzę weny
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pyskata Hermiona jest odzwierciedleniem mojego charakteru ;)
      Dziękuję za komentarz :D

      Usuń
  3. Witaj, I co chyba nie jest tak źle, co?? :). Super rozdział, a ten Snape i jego podteksty haha <3 cud, miód i orzeszki ^^. Czekam na ciąg dalszy.
    HermioneS14
    PS Życzę dużo weny i czasu!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się spodobał ten pierwszy rozdział :D życzę weny i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A mi się podoba ze Herm ma harakterek a nie jest ciepła klucha. Byle tylko nie płakała przy potyczkach że Snapem, jest dorosła, twarda i wredna i taka niech pozostanie. Podoba mi się, tylko niech nie robi się szybko ckliwie, słodko i w ogóle lofcianie w trzecim rozdziale:-p życzę weny pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *charakterek ;)
      Nie ma 'big love' w trzecim rozdziale, ilość cukru staram się sprowadzać do absolutnego minimum.
      Dziękuję!

      Usuń
  6. Czekam z niecierpliwością na następne rozdziały. Zapowiada się bardzo interesująco. Cieszę się że Hermiona pokazuje pazurki i nie jest potulna i zawstydzona jak nastolatka <3 . Życzę weny i pomysłowości :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejo Hejo :D jak dla mnie jest ciekawie. Po pierwsze tym tekstem:"Coś jeszcze? Bo, jeśli mam być szczera, mam dość oglądania twojej skrzywionej mordy" podbiłaś moje serce 😂 Nie sądziłam, że Hermiona tak szybko mu coś dowali. No ale cóż gryfińska odwaga robi swoje i ten tekst "Zamknij buzie Granger, bo gdy nic w niej nie trzymasz, wyglądasz nie korzystnie" - kocham to! Kupiłaś mnie całkowicie! 💚 Nie zauważyłam jakiś błędów, wiec dobra beta, albo dobra twoja praca. Jednak nie pasuje mi tylko to, że Snape tak szybko do niej "startuje"? Chodzi mi tu o sytuacje gdy Hermiona jest w łazience i zaraz wybiega do niego w piżamce, wtedy on mówi jej, że jest kuszonca, odebrałam takie wrażenie, jakby zaraz chciał ją wziąść na wszystkie sposoby 😂 Ale to może tylko moje wrażenie, z resztą moja psychika i tak dawno jest przeżarta przez tego typu rzeczy.... I coś jeszcze jest dobrze, ale mam nadzieje że fabuła skoczy i bedzie wielkie BUM! Bo nie ukrywajmy jest masa opowiadań, o podobnej tematyce. Mam nadzieje, że sie wybijesz :) dlatego życzę weny i powodzenia w pisaniu!
    /zapraszam także do sb jak by ci sie nudziło: http://czarneoczyksieciapolkrwi.blogspot.com/?m=1 - hamaka reklama swojego bloga :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :D I tak, rozdział jest zbetowany przez Natalię ;)
      Hermiona, jak już wspomniałam, ma mój charakter, więc może być ostro. Co zaś tyczy się Severusa i jego tekstów — nie ukrywajmy, to sarkastyczny dupek :3 Ale nie ukrywam, że Granger troszku wpadła mu w oko XD

      Usuń
  8. Czekam na dalsze rozdzialy z niecierpliwoscia ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Naprawdę świetny początek! Zapowiada się mega. Za takie opowiadania właśnie pokochałam Sevmione <3 Czekam na więcej i zapraszam do siebie http://severusksiazemilosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow. :D
    Lubię oryginalne opowiadania, a Szczerze przyznam, że czegoś takiego jeszcze nie miałam okazji zobaczyć. Twoje opowiadanie, jak wiele innych, świetnie się czyta. Rozdział świetny i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Zielona sukienka? :]
    Pozdrawiam i weny życzę,
    Coyote Senpai.

    OdpowiedzUsuń
  12. Trafiłam dzisiaj na Twojego bloga i stwierdziłam, że skoro jest tu Severus to nie będzie tak źle.. Pomyliłam się. Było cudownie!
    Twój styl pisania jest bardzo lekki, przyjemny i wprawia mnie w zachwyt! Nie spodziewałam się, że Hermiona w roli nauczycielki będzie w stanie mnie urzec, ale udało się! Pomimo wielu uprzedzeń przeszłaś moje wszelkie oczekiwania co do opowiadania. Nutka, a nawet kilka nutek humoru wyszły Ci wprost genialnie :3
    Jeżeli następne rozdziały będą tak cudowne to możesz być pewna, że będę zachwycona.
    Podoba mi się również to w jaki szczegółowy i dopracowany (moim zdaniem) sposób piszesz i opisujesz sytuacje, miejsca i uczucia. Przytyki względem Granger od Snape'a i odwrotnie po prostu powaliły mnie na kolana. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że można napisać coś tak śmiesznego w tak genialny sposób, zachowując przy tym cechy nietoperza i niesfornej gryfonki. Wielkie brawa dla Ciebie!
    Mam nadzieję, że pozostałe rozdziały zlecą mi równie lekko, śmiesznie i przyjemnie co ten.
    Przesyłam Ci dużo weny i chęci do pisania :3
    Isa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oficjalnie umarłam. *.*
      Jejuuuu jest mi tak strasznie miło i cieplutko na serduchu się robi, kiedy czytam tak pozytywne komentarze. Nawet o tym nie śniłam!
      A jednak – marzenia się spełniają.
      Pozdrawiam,
      xx

      Usuń
    2. O, niee. Nie umieraj. Kto wtedy będzie wprawiał mnie w zachwyt? Pisz dalej, bo jestem bardzo ciekawa co się wydarzy!
      Cieszę się, że przyczyniłam się do spełnienia marzenia :3

      Usuń
  13. Właśnie trafiłam na twojego bloga. Pierwszy rozdział bardzo mi się podoba. Bardzo dobrze się czyta twoje wypociny :)
    No cóż nie będę się za bardzo rozpisywać. Chciałam tylko powiedzieć, że pierwszy rozdział za mną.
    Mam nadzieję, że nie obrazisz się jeśli nie będę pisała komentarza pod każdym przeczytanym rozdziale (dla jasności, chodzi mi o te już wstawione), tylko napisze pod rozdziałem 4 jak mi się podobało.
    Jak na tą chwilę to uważam, że zyskałaś nową czytelniczkę.
    Pozdrawiam
    Rosisi 7

    OdpowiedzUsuń
  14. WOW!
    Po raz pierwszy spotkałam się z taką tematyką Sevmione, nigdy nie trafiałam na opowiadania, w których Hermiona zostaje nauczycielką, więc jest to dla mnie ogromny plus!
    Poza tym pięknie opisujesz to, co się dzieje, co jest dla mnie bardzo ważne na każdym blogu, bo mogę się po prostu przenieść do Hogwartu i przeżywać przygodę wraz w bohaterami :)
    Pierwszy rozdział zdecydowanie zachęcił mnie do przeczytania kolejnych, więc lecę dalej! :*

    Buziaki,
    Werv Avis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana <3 Dziękuję za miły komentarz, który mnie niesamowicie motywuje ;*
      Całusy!

      Usuń
  15. "– Wezmę obie, razem z tiarami.
    Najwyżej Snape dostanie zawału." - Kocham ten fragment! :D

    Rozdział to miód i malina, jednak nie pasuje mi tutaj Hermiona pyskująca nauczycielowi. Nie ważne, że ex-nauczycielowi, ważne, że nauczycielowi. Nie, to jedyna skaza na tym rozdziale, nawet jako dorosła Hermiona pozostałaby pełna pokory i szacunku do nauczycieli. A tak to wszystko świetnie, mhm!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) No cóż... Hermiona jest trochę odzwierciedleniem mojego charakteru, dlatego jest taka "wyszczekana".

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  16. Dawno nie spotkałam się z tak dobrze pisanym opowiadaniem. Teraz, po przeczytaniu (dopiero) pierwszego rozdziału żałuję, że odkładałam odwiedzenie Twojego bloga już od jakiegoś czasu... Z pewnością masz talent i mam nadzieję, że będziesz go wciąż rozwijała ;) Zgadzam się ze wszystkimi wcześniejszymi komentarzami i zabieram się do dalszego czytania :)
    Ale wcześniej chcę Ci zwrócić uwagę na kilka drobnostek:
    1. Zastanawia mnie fakt określenia koloru pantery,który jest patronusem Hermiony. Co prawda zdaję sobie doskolane sprawę z tego, iż ma on symbolizować Severusa, ale z drugiej strony patronus przyjmuje postać srebrzysto-białego obłoku, więc kolor sierści nie może być określony.
    2. Opisałaś trasę, jaką pokonała Hermiona do zamku. Chcę tylko polecić ci, abyś zmieniła ,,przekroczyła bramy" na coś innego, co nie sugeruje, że zamiast wrót lub głównego wejścia w Hogwarcie są bramy.
    3. Po śmierci rodziców Hermiona przetrwała ,,najgorszy okres w jej małoletnim życiu". Ale dziewczyna miała wtedy już z pewnością skończone 17-lat, co w czarodziejskim świecie oznacza pełnoletność.
    Tyle ode mnie. Mam nadzieję, że nie uraziłam Cię swoimi uwagami ;) Zdaję sobie sprawę z tego, że wyszłam na przemądrzałą osobę, ale mam nadzieję, że uwierzysz mi, że wpływ na to w znacznym stopniu ma pora, w której piszę ten komentarz :)
    Widzę, że mój komentarz już i tak powala długością, więc kończę i biorę się za nastepne rozdziały:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za zwrócenie uwagi. Jeśli chodzi o patronusa, nawet nie zwróciłam uwagi na to, że napisałam, iż jest czarny. ;)
      W każdym razie jestem bardzo wdzięczna!

      Usuń
  17. Dobrze się zapowiada:) wpadłam dopiero teraz,ale szybko nadrobię:) lubię ich potyczki słowne :) pozdrawiam kejtidzi
    you-deserve-better-sevmione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń