Hermiona obudziła się następnego dnia bardzo wcześnie.
Zauważyła, że zasnęła w fotelu. Podniosła się z siedzenia i rozprostowała
kości, które głośno strzelały. Jęknęła cicho i skierowała się do łazienki.
Postanowiła zrezygnować dziś z wanny. Zamiast tego weszła pod prysznic.
Odkręciła kurek z zimną wodą i krzyknęła zaskoczona. Odskoczyła w bok,
uderzając boleśnie w szybę. Rozmasowała bolące miejsce i pokręciła głową nad
swoją głupotą.
Po szybkim prysznicu założyła swoją nową, granatową
szatę. Włosy, z małą pomocą Ulizanny,
doprowadziła do porządku, spinając w ciasnego koka. Na głowie umieściła tiarę,
po czym opuściła swoje kwatery. Skierowała się do Wielkiej Sali na śniadanie.
Ku jej rozpaczy, wolne miejsce było tylko obok Snape’a. Tam też zawsze siedział
Flitwick. Mogła się tego domyślić. A może jakiś nauczyciel się z nią zamieni?
Rozejrzała się uważnie. Nie. Nikt nie będzie w stanie
znieść Mistrza Eliksirów dłużej, niż to było konieczne. Westchnęła sfrustrowana
i ruszyła w stronę najbardziej znienawidzonego profesora. Usiadła na krześle i
grzecznie postanowiła go ignorować. Zresztą mężczyzna nie wydawał się chętny,
aby rozmawiać ze swoją byłą uczennicą, której nie znosił jeszcze bardziej niż
kilka dni wcześniej. Zerkał na nią ukradkiem i ze zdziwieniem zarejestrował, że
zmieniła się. Stała się całkiem inną osobą, niż młoda dziewczyna, jaką
zapamiętał. Co nie zmieniało faktu, że wcale nie miał ochoty, aby zamienić z
nią kilka słów.
Hermiona poczuła na sobie jego wzrok. Wiedział, że
gapił się za długo. Kobieta zmierzyła go chłodnym, przeszywającym spojrzeniem.
Wzdrygnął się w duchu. Zdecydowanie to nie była ta sama Granger. Wpatrzył się w
jej orzechowe oczy, delikatnie próbując zagłębić się w jej umysł. Napotkał
jednak mur tak silny, iż nie był w stanie się przez niego przebić. Wycofał się
i jako pierwszy odwrócił wzrok.
Tymczasem nowa nauczycielka toczyła wewnętrzną bitwę
ze swoimi myślami. „Czego ten stary dureń chce? Próbował przełamać moje
bariery!” Pospiesznie zjadła swoje śniadanie i opuściła Wielką Salę przed
Snapem. Uśmiechnęła się złośliwie, gdy w jej głowie pojawił się szatański
pomysł. Przed zejściem do lochów wyczarowała kałużę wody i ją zamroziła, po
czym natychmiast ukryła się w swoich komnatach. Rzuciła zaklęcie podsłuchujące
i nasłuchiwała, czy idzie Snape. Usłyszała kroki, z pewnością męskie, a po
chwili coś głośno huknęło. Zachichotała i rozsiadła się wygodnie w fotelu, z
zamiarem poczytania książki, którą wczoraj zaczęła. Do końca zostały jej
zaledwie cztery rozdziały. Ledwo zdążyła odnaleźć właściwą stronę, gdy drzwi
otworzyły się, z łoskotem odbijając się od ściany. Kobieta skrzywiła się
nieznacznie.
– Czy nikt cię nie nauczył, że nie należy wchodzić bez
uprzedniego zaproszenia, Snape? – syknęła, z trudem powstrzymując śmiech.
Odwróciła głowę w stronę Mistrza Eliksirów i omal nie
wybuchła głośnym rechotem. Jego mina była… cóż… absolutnie wyjątkowa i
niespotykana, nie mająca wiele wspólnego z inteligencją.
– A czy ciebie nikt nie nauczył, że nie należy robić
takich brzydkich kawałów starszym? – warknął.
– Ach, mam rozumieć, iż jesteś aż tak stary, że ledwo
się pozbierałeś?
– Nie przeginaj Granger, bo zapewniam cię, że
pogrążasz się coraz bardziej.
Teatralnie przewróciła oczami i podniosła się z
siedzenia. Podeszła do mężczyzny, który był znacznie wyższy od niej. Sięgała
zaledwie do jego klatki piersiowej. W starciu siłowym nie miałaby żadnych
szans.
– I co mi zrobisz, Nietoperzu? Nastraszysz w nocy? A
może naślesz swoich pobratymców? Już się boję.
Zacisnął mocno pięści.
– Stanowczo się zagalopowałaś Wiem – To – Wszystko.
– Ech… A ty dalej z tym? Już myślałam, że zapomniałeś.
– Ciebie po prostu nie sposób wyrzucić z umysłu. Twoje
kudły są wszędzie.
– I właśnie się przyznałeś, że byłam obiektem twoich
częstych kontemplacji, Snape – droczyła się z nim.
Spojrzał na nią jak na skończoną idiotkę.
– Nie ujdzie ci to na sucho, Granger. Skoro chcesz ze
mną wojny, to ją dostaniesz.
– Co będzie nagrodą dla przegranego?
– Publiczne upokorzenie, Granger – rzekł z
sadystycznym uśmieszkiem na ustach.
– Niech tak będzie.
Mistrz Eliksirów rzucił jej szatańskie spojrzenie, po
czym wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. Hermiona rozsiadła się wygodnie w
fotelu, obmyślając kolejną zemstę. A zemsta będzie słodka.
Po obiedzie Mistrzyni Zaklęć wybrała się Hogsmeade. W
pierwszej kolejności zajrzała do sklepu z bielizną. Kupiła krwistoczerwone,
koronkowe stringi. Następnie wstąpiła do pubu Pod Trzema Miotłami. Zamówiła
kufel kremowego piwa i usiadła przy najbardziej odległym stoliku, gdzie panował
najmniejszy ruch. W spokoju przeanalizował swój plan i doszła do wniosku, że
jest dobry. Ciekawa była, co też wymyśli Snape.
Wróciła do zamku z postanowień natychmiastowego przystąpienia
do akcji. Gdy tylko otworzyła drzwi do swoich kwater, na jej głowie wylądowały
trzy litry zielonej farby. Fuknęła rozwścieczona.
– Szpilko! – zawołała. Obok niej aportowała się
skrzatka.
– Pani Hermiona wzywała. W czym Szpilka może pomoc? –
zapytała piskliwym głosikiem.
– Czy Snape jest w swoich komnatach?
– Wyszedł do profesor McGonagall.
– Cudownie – powiedziała. Oczyściła się zaklęciem. –
Szpilko, mam dla ciebie zadanie.
Skrzat pisnął uradowany. Tymczasem Granger otworzyła
drzwi gabinetu i podeszła do biurka. Usiadła na krześle i sięgnęła po ozdobny
pergamin. Zanurzyła orle pióro w krwistoczerwonym atramencie i napisała
zamaszyście: " Byłeś wspaniały. Uwielbiam mieć cię w sobie...".
Złożyła karteczkę na pół i razem ze stringami wręczyła Szpilce.
– Połóż to na poduszce profesora Snape. Tylko uważaj,
żeby cię nikt nie zauważył.
Skrzat zniknął z cichym pyknięciem, a młoda kobieta
zabrała się za uporządkowanie wejścia, które zostało zalane zielona farbą.
Ledwo odsunęła się od drzwi, gdy te otworzyły się z hukiem. Nie musiałaby być
najmądrzejszą wiedźmą pokolenia, żeby domyślić się, kto przyszedł.
– Nie przypuszczałem Granger, że masz takie zapędy
seksualne – wymruczał jedwabiście, wysoko unosząc czerwone, skąpe majteczki.
– Skąd ci przyszło do głowy, że mogłabym myśleć o
tobie jak o potencjalnym kochanku? – zapytała. – Nie wyobrażaj sobie za wiele.
– No wiesz, jestem pociągający... Ten mroczny image...
Hermiona parsknęła śmiechem.
– Wiesz co? Stwierdziłam, że w zielonym mi do twarzy.
Dzięki, że pomogłeś mi to sobie uświadomić– rzekła.
Machnięciem dłoni wrzuciła Snape'a, zatrzaskując za
nim drzwi, po czym nucąc pod nosem usiadła w fotelu i zabrała się za czytanie.
Reszta dnia minęła całkiem spokojnie, jeśli nie liczyć
Irytka rzucającego lodowymi kulkami. Nikt jednak nie wiedział, skąd wziął je w
środku lata. Granger opracowała swój system oceniania dla poszczególnych klas i
przeglądnęła dokumenty z Ministerstwa. Za kilka dni rozpocznie się nowy rok
szkolny. Kobieta stresowała się reakcją uczniów na nowego nauczyciel. Siódma
klasa z pewnością nie będzie zbyt zachwycona.
Pukanie do drzwi wyrwało ją z otępienia.
– Proszę! – zawołała.
Do salonu wszedł Longbottom. Hermiona uśmiechnęła się do
przyjaciela.
– Cześć, Neville.
– Cześć. Fantastycznie, że postanowiłaś uczyć.
Dotychczas byłem najmłodszym nauczycielem i czułem się trochę dziwnie. Co u
ciebie słychać?
– Skończyłam studia w Salem, odbyłam praktyki i oto
jestem.
– A czy ty i Ron...
– Nie. Nie pogodziliśmy się. Nie mam zamiaru go
przepraszać, bo nic mu nie zrobiłam.
– Rozumiem... A Harry?
– Jest z Ginny, trzecie dziecko w drodze. A co u
ciebie, Neville?
– Uczę zielarstwa, ale tego już się pewnie domyśliłaś.
Jestem z Hanną Abbot. Planujemy wziąć ślub w Boże Narodzenie. Mam dla ciebie
zaproszenie, ale zapomniałem przynieść.
Hermiona zaśmiała się. Cały Neville.
Rozmawiali cały wieczór, a i tak nie skończyły się im
tematy. Zdecydowali, że koniecznie muszą się jeszcze spotkać
Następnego dnia, gdy tylko otworzyła oczy,
zdecydowała, że koniecznie musi założyć zieloną szatę. Była ogromnie ciekawa
reakcji Mistrza Eliksirów, który przy najbliższej okazji potraktuje ją Avadą za
wczorajsze wyrzucenie. Ale w końcu toczą wojnę, więc czego się spodziewał? Bo
chyba nie drogi usłanej różami.
Zastanawiała się, jaką dziś zastosować zemstę i doszła
do wniosku, że małe upokorzenie będzie odpowiednie.
Pospiesznie się ubrała i natychmiast ruszyła do
Wielkiej Sali. Snape’a nie było. Podeszła bliżej i ogłosiła konspiracyjnym
szeptem:
– Wiedzieliście, że nasz kochany Mistrz Eliksirów śpi
ze swoim Nietoperkiem?
Grono pedagogiczne jednogłośnie parsknęło. Zadowolona
Hermiona usiadła na swoim miejscu i jak gdyby nigdy nic, zajęła się śniadaniem.
Tymczasem Naczelny Postrach Hogwartu miał swoje wejście smoka. Wpadł do
pomieszczenia z wielkim impetem, a kadra nauczycielska zaczęła się
niekontrolowanie śmiać.
Snape zmierzył wszystkich ostrzegawczym spojrzeniem. Z
każdym jego kolejnym krokiem, wszyscy zaśmiewali się coraz głośniej, zwijając
się na swoich siedzeniach.
– Z czego tak rżycie? – warknął mężczyzna.
W odpowiedzi otrzymał następną salwę chichotów. Fuknął
oburzony i usiadł na swoim miejscu. Hermiona podniosła się i szybkim krokiem
wyszła z Wielkiej Sali.
– Severusie, mój drogi, nie wiedziałam, że
potrzebujesz maskotki, żeby zasnąć – wydyszał Minerwa, czerwona na twarzy.
Mistrz Eliksirów zaczerwienił się i wstał gwałtownie,
powodując tym samym głośny upadek krzesła, po czym opuścił salę. Podszedł do
drzwi mieszkania Granger i otworzył je z impetem.
– Co to miało znaczyć?! – wysyczał, podchodząc do
siedzącej w fotelu Gryfonki.
– Przepraszam cię, ale nie bardzo wiem, o czym mówisz
– mruknęła, nie podnosząc wzroku.
– Wiesz, i to bardzo dobrze!
– Oświeć mnie, Mistrzu.
– Miało nie być publicznego upokorzenia!
– Publiczne to będzie przy uczniach, durniu. Kadra się
nie liczy!
– Jak mnie nazwałaś?!
Zrobił dwa duże kroki i już był przy niej. Oparł
ramiona na podłokietnikach i pochylił się nad nią.
– Nazwałam cię durniem, idioto.
Odruchowo wystawiła język. Snape uniósł jedną brew i
powoli zsunął wzrok na jej usta.
– Wiesz, że mógłbym odebrać to jako zaproszenie? –
zapytasz, szepcząc do jej ucha.
Zadrżała.
– Ale tego tak nie odebrałeś – jęknęła.
– Jesteś pewna, Granger?
Pochylił się niżej. Jego wąskie usta niemal stykały
się z jej wargami, gdy nagle… odsunął się bezpardonowo i wyszedł trzaskając
drzwiami. Tłusty dupek z lochów!
Pozostała część dnia nie przyniosła wiele dobrego.
Hermiona cały swój czas poświęciła na przygotowania do roku szkolnego.
Opracowała tematy zajęć dla klas od pierwszej do czwartej oraz dla szóstej.
Potem miała już spore problemy z koncentracją. Żołądek domagał się zaległego
obiadu i nie spożytej jeszcze kolacji, głowa mocno ją bolała, a powieki stały
się ciężki jak z ołowiu. Już otwierała usta, żeby zawołać skrzata, gdy
otworzyły się drzwi do jej komnat. Spojrzała nieprzytomnie w tamtą stronę.
Snape…
– Przyszedłem tylko dlatego, że Minerwa jest zbyt
leniwa, aby zafiukać – burknął.
– A gdybym właśnie stała naga na środku pokoju? –
zapytała sennie, nie mając siły na kłótnie.
– Wtedy miałbym pierwszorzędny widok na twoje
wyeksponowane ciało.
Zarumieniła się, lekko zażenowana, co nie umknęło jego
uwadze. Zachichotał złośliwie.
– Znowu jesteś czerwona, Granger.
– Chyba masz problemy ze wzrokiem – odparła. – Gadaj
czego chcesz i znikaj. Mam ochotę spać, a nie oglądać twoją skrzywioną twarz.
– Spuść z tonu! Minerwa martwi się, że nie byłaś ani
na obiedzie ani na kolacji. Jeśli o mnie chodzi, możesz się zagłodzić.
– Twoja opinia obchodzi mnie tyle co zeszłoroczny
śnieg.
– Miło mi.
– Mi nie. Streszczaj się, Snape, bo mi się spieszy.
– Nie wątpię – powiedział sucho. – Kazała, żebym cię
przypilnował przy jedzeniu i dopilnował, żebyś poszła spać.
Parsknęła śmiechem. Tymczasem Severus pstryknął w palce,
a obok niego zmaterializował się nieznany Hermionie skrzat.
Mistrz Eliksirów powiedział do niego coś po cichu.
– Mam się bać? – zapytała.
– Jeśli obawiasz się, że cię otruję, to owszem.
– Ach te ironiczne odpowiedzi – sarknęła.
– Zamknij się, Granger, bo nadwyrężasz moją anielską
cierpliwość.
– Zakładając, że w ogóle takową posiadasz.
Po chwili obok nich pojawił się skrzat z ogromną tacą,
wypełnioną różnorakim jedzeniem.
– Wystarczy ci, Granger? Bo patrząc na twoje ciało,
zaczynam się zastanawiać, czy nie jest za mało.
– Właśnie się przyznałeś, że podoba ci się moje ciało
– powiedziała z triumfalnym uśmieszkiem.
– Chciałabyś – prychnął.
– Chyba śnisz.
Na tym zakończyła się konwersacja. Zapadła niezręczna,
krępująca dla obydwojga cisza. Hermiona zabrała się za swoją kolację, a Snape
nadal stał na środku pokoju.
– Nie chcę być nieuprzejma, ale możesz już opuścić
moje kwatery – warknęła, zirytowana jego gapieniem się.
– Miałem cię pilnować, więc to właśnie robię – odparł,
patrząc na nią z politowaniem.
– Nie jestem krnąbrnym dzieckiem!
– Ja odniosłem inne wrażenie.
– Dupek!
– Już to przerabialiśmy.
Fuknęła oburzona i założyła ręce na piersi. Mistrz
Eliksirów uniósł lekko kącik ust w kpiącym uśmieszku.
– A teraz to niby jak się zachowujesz? Jak
pięciolatka, która nie dostała zabawki.
Ściągnęła gniewnie brwi. Miała cholerną ochotę wstać i
przyłożyć mu w twarz, a potem z szerokim uśmiechem kopnąć go w ten chudy tyłek.
Uśmiechnęła się do swojego wyobrażenia. To z pewnością wyglądałoby komicznie.
Szczególnie dla postronnego obserwatora.
– I co się tak szczerzysz, głupia?
– Wyobraź sobie, że właśnie kopnęłam cię w dupę.
Dlatego się szczerzę.
– Stanowczo przeciągasz strunę. Lepiej uważaj,
Granger, bo to źle się dla ciebie skończy.
Po tych słowach odwrócił się i wyszedł, trzaskając
drzwiami. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem i wróciła do spokojnego
konsumowania posiłku, wciąż mając przed oczami minę Mistrza Eliksirów.
Wezwała Szpilkę i poprosiła ją o zabranie tacy oraz
pucharu po soku z dyni. Umościła się wygodniej w miękkim fotelu, pozwalając
sobie na odrobinę słodkiego lenistwa. Nie zauważyła nawet cichego przybycia
Morfeusza, który objął ją ramionami, porywając do krainy snów.
"Stała w
mrocznym pokoju, ogrzewanym jedynie drobnym płomieniem, bijącym i trzeszczącym
w kominku. Westchnęła cicho i podeszła bliżej, by nieco ogrzać zziębnięte
ciało. Czując na skórze przyjemne ciepło, uśmiechnęła się delikatnie.
Przysiadła na miękkim, perskim dywanie i objęła kolana ramionami. Nagle
usłyszała cichy szelest za plecami. Sięgnęła za pazuchę i wydobyła różdżkę.
Powoli odwróciła się. W cieniu stał wysoki mężczyzna. Hermiona nie potrafiła go
zidentyfikować, ale poczuła nagły przypływ zaufania do nieznajomego. Schowała
różdżkę z powrotem. Zrobiła drobny krok do przodu. Dostrzegła nieco więcej
szczegółów. Zdecydowanie miał ciemne, przydługie włosy i bladą twarz. Ubrany
był w czarną koszulę, również czarne spodnie, a między długimi, szczupłymi
palcami trzymał swoją różdżkę. Zauważyła, że jej koniec skierowany był wprost w
pierś dziewczyny, jakby tajemnicza postać miała zamiar ją zaatakować.
Przełknęła z trudem ślinę, ale mimo to była pewna, że nie rzuci w nią żadną
klątwą. Taksował ją chłodnym wzrokiem, pełnym pogardy. Wzdrygnęła się
nieznacznienieznacznie. Usłyszała ciche prychnięcie, które wydobyło się z wąskich
ust nieznajomego. Kącik jej warg lekko uniósł się w górę. Miała wrażenie, że
doskonale zna intruza, a jednocześnie jest jej całkiem obcy. Zrobiła kolejny
krok. Wzrok z wolna przyzwyczajał się do panującej ciemności. Mężczyzna odsunął
się, a z jego ust wydobyło się ostrzegawcze warknięcie. Zatrzymała się
gwałtownie. Zdecydowanie go znała. Nie
pamiętała tylko skąd. Zmarszczyła brwi i cicho westchnęła. Rozchyliła wargi,
aby się odezwać, ale nieznajomy uniósł palec i położył na jej miękkich,
czerwonych ustach. Pokręcił przecząco głową i pośpiesznie usunął się w cień.
Zaciekawiona kobieta podążyła za nim. Otworzył drzwi, zza których wydobyło się
jaskrawe światło, wręcz boleśnie kłujące w oczy. Zasłoniła oczy dłonią. Poczuła
chłodne palce, wbijające się w jej nagie ramię, co dopiero teraz zauważyła.
Zerknęła w dół. Miała na sobie jedynie czarną, skąpą piżamę z jedwabiu.
Zacisnęła zęby. Była całkowicie pewna, że jeszcze przed momentem ubrana była w
swoją zwyczajową szatę. Ponownie podniosła wzrok na wysokiego mężczyznę. Jednak
zamiast twarzy ujrzała stalowoszarą maskę, skrzącą się przerażającym blaskiem.
Zza nisko opuszczonego kaptura wyglądał kosmyk czarnych włosów. Atramentowe
oczy wbijały się w nią niczym ostrze noża, przeszywając na wylot. Była
całkowicie pewna, że mężczyzna uśmiecha się ironicznie. Był śmierciożercą, a
ona się nie bała. Był śmierciożercą, a ona mu ufała. Był śmierciożercą..."
Uniosła gwałtownie powieki. Zasnęła na fotelu i miała
sen, z którego zapamiętała tylko migdałowe oczy. Podniosła się i głośno
jęknęła. Ból kręgosłupa zdecydowanie nie dawał o sobie zapomnieć. Zerknęła na
zegar. Zbliżała się druga w nocy.
Podeszła do barku i wyciągnęła butelkę Ognistej
Whisky. Nalała trochę do szklanki i upiła łyk. Alkohol przepłynął przez gardło
pozostawiając za sobą lekko gorzkawy posmak oraz palący przełyk. Odkaszlnęła i
duszkiem wypiła resztę trunku. Odłożyła szklankę razem z butelką na stolik i
ruszyła do sypialni. Uświadomiła sobie, że odkąd zamieszkała w Hogwarcie, nie
miała jeszcze okazji do spania w swoim łóżku, które wyglądało naprawdę
obiecująco.
Położyła się wygodnie na miękkim materacu, zatapiając
się w niego i mruknęła z zadowoleniem, ponownie wybierając się do Krainy Snów.
*
Kisnę ze szczęścia kiedy widzę tyle komentarzy <3 Rany, no nie spodziewałam się ^^ Jesteście cudowni, uwielbiam Was.
Ogłoszenie: Jeśli chcesz być powiadamiany o nowych rozdziałach/notkach – zgłoś się w zakładce 'Prorok Codzienny'.
Świetne :D czekam na więcej :) poza kilkoma błędami nie mam żadnych zarzutów :P Weny życzę ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;3 Jakie błędy? Poprawię ;)
UsuńAh, ta Hermiona. Cały czas tylko sex jej w głowie ;]. Świetny rozdział, nie mogę doczekać się kolejnej części. Weny ci życzę. ;]
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Coyote Senpai.
Hahahah <3 Dzięki :D
OdpowiedzUsuńHAHAHAHAHAHAHAHAHA - tak właśnie robiłam, gdy czytałam, serio <3
OdpowiedzUsuńTaki miły przerywnik od nauki!
Dzięki i czekam na więcej. :D
Dziękuję <3 Cieszę się, że się spodobało :D
UsuńSuper rozdział! Zniecierpliwiona czekam na kolejny :p
OdpowiedzUsuńDziękuję ;3
UsuńKiedy kolejny? Oby jak najszybciej! <3
OdpowiedzUsuńPostaram się w miarę szybko dodać kolejny rozdział, ale nie mogę niczego obiecać, bo na razie debet z weną :V
UsuńSuper! Czekam na następny *o* Wesołych Świąt!
OdpowiedzUsuńDziękuję, wzajemnie <3
UsuńCudowny rozdział <3 Czekam na więcej :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz ;3
UsuńNie mogę tego opisać, co moze oznaczać tylko jedno.. podobało mi się. Czytalam kiedyś cos podobnego z gnębieniem Snape'a bodajże "Zemsta Hermiony" coś takiego. Nawiązuje do tego opowiadania ze względu na to, że jest za mało takich historii poprawiających humor. Tamte opko mnie "uwiodło". Zobaczymy jak twoja opowieść pociągnie się dalej :) Czekam z niecierpliwoscią i zapraszam do siebie: hermionalucjusz.blogspot.com
OdpowiedzUsuń~Kleopatra
O tak, "Zemsta Hermiony" to jedno z najlepszych jakie czytałam ;)
UsuńDziękuję za komentarz.
Cudne, kiedy next? <3
OdpowiedzUsuńMyślę, że za tydzień powinnam dodać :) Dziękuję ;*
UsuńKiedy ciąg dalszy?
OdpowiedzUsuńCiężko powiedzieć, bo ostatnio mam trudny okres :)
UsuńMyślę jednak, że w piątek lub sobotę uda mi się coś wrzucić.
Kolejny rozdział mnie nie zawiódł, a wręcz zachęcił do dalszego czytania!
OdpowiedzUsuńTak jak przy porpzednim - mało nie umarłam ze śmiechu xD.
Cudownie napisane, naprawdę kawał dobrej roboty! Ale nie będę Ci tu zbytnio marudziła i po prostu udam się do kolejnego rozdziału :3
"Usłyszała kroki, z pewnością męskie, a po chwili coś głośno huknęło. " - Przypomniała mi się sytuacja, jak ja w piątek na lekcji Wf zostałam podkoszona przez koleżankę podczas gry w nogę i uderzyłam głową w parkiet sali. Jeżeli płuca mogą próbować uciec z klatki piersiowej, to moje chciały spierdzielić na Bahamy. Snape musiał upaść na tyłek nie gorzej ode mnie!
OdpowiedzUsuńAkcja ze stringami jest niesamowita, ale ciekawsza by była, gdyby owe stringi wypadły mu przy zapełnionej uczniami Wielkiej Sali... Nic nie sugeruję XD
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWciąż jestem zachwycona twoim opowiadaniem ;) Z tego rozdziału wypisałam sobie nawet dwa, moim skromnym zdaniem, najśmieszniejsze cytaty :D
OdpowiedzUsuńMam również dwie uwagi:
1. Neville cieszy się, że w końcu nie będzie najmłodszym nauczycielem w Hogwarcie, ale tak naprawdę wciąż nim pozostaje, bo Hermiona jest od niego starsza prawie o rok.
2. Severus stwierdza, że kazał skrzatowi zabrać z kuchni za mało jedzenia dla Hermiony. Ona dochodzi do wniosku, że Sev właśnie skomplementował jej ciało, a moim zdaniem chciał on jej zarzucić zbyt wątłą postawę. Moja uwaga w tym wypadku dotyczy Hermiony, która powinna moim zdaniem rzucić coś w stylu ,,przygarniał kocioł garnkowi", a nie wyciągać jakieś inne wnioski niepasujące do sytuacji.
Mam nadzieję (znowu), że nie uraziłam Cię swoimi uwagami. Oczywiście mogę być w błędzie. Chciałam Ci jeszcze tylko wspomnieć, że moim ulubionym elementem tego opowiadania są podteksty 3:) i mam nadzieję, że ich częstotliwość nie zmaleje wraz z kolejnymi rozdziałami ;)
Oczywiście, że mnie nie uraziłaś. Nie przejmuj się ;) Takich komentarzy mi potrzeba! Dzięki nim wiem, co powinnam poprawić.
Usuń