wtorek, 26 kwietnia 2016

Rozdzial 3



Hermiona nie spodziewała się tego, co zdarzyło się kolejnego ranka, a już z całą pewnością nie przypuszczała, że zobaczy go po tylu latach.
Ronald Weasley zmienił się diametralnie. O ile Harry zachował wciąż młodzieńczy wygląd, o tyle jego rudowłosy przyjaciel stanowczo się postarzał. Jego przydługie włosy, sięgające niemal łopatek, lekko posiwiały na czubku. Na czole uwidoczniła się głęboka zmarszczka, spowodowana zapewne wieloletnim stresem, związanym z prowadzeniem sklepu. Z jego męskiej twarzy całkowicie znikł dawny wigor. Na poszarzałej cerze wyróżniało się całe mnóstwo rudych piegów. Kilkudniowy zarost wyostrzył jego kwadratową szczękę, nadając twarzy bardziej męski wyraz. Jego oczy wyglądały na naprawdę zmęczone.
– Dzień dobry, Ronald – rzekła chłodno. – Co cię do mnie sprowadza?
– Potrzebuję twojej pomocy, Miona – odparł z ciężkim westchnieniem. Kobieta zmarszczyła brwi i skinęła ponaglająco szczupłą dłonią. – George się rozchorował i nie mam pojęcia co mu jest. Za nic w świecie nie da się wyciągnąć do Munga. A ty zawsze byłaś świetna w dziedzinie magomedycyny.
– Prowadź – powiedziała do byłego chłopaka oraz przyjaciela.
Ron wszedł do kominka i zawołał: Oliwkowy Gaj. Lekko zdziwiona Hermiona wstąpiła w płomienie i powtórzyła czynność młodego mężczyzny. Znalazła się w niedużym domku i jak się okazało, nazwała miała swoje szczególne znaczenie. Bracia mieszkali w najprawdziwszym oliwkowym gaju.
Nauczycielka ruszyła w stronę drzwi prowadzących na korytarz, gdzie czekał na nią Ronald. Wskazał na pokój po lewej stronie. Nacisnęła klamkę i popchnęła ciężkie, dębowe drzwi. Na łóżku leżało coś, co zapewne miało być Georgem. Zasłoniła dłonią usta w geście niemego przerażenia. Natychmiast znalazła się przy Weasley’u. Przysiadła na skraju łóżku i dotknęła rozpalonej twarzy.
– Przynieś zimną wodę i jakiś ręcznik.
Wyciągnęła różdżkę i wymruczała zaklęcie sondujące. Czterdzieści trzy stopnie… Normalny człowiek umarłby przy takiej gorączce, ale czarodzieje najwyraźniej posiadali wyższy próg wytrzymałości organizmu. Zamoczyła ręcznik w wodzie i położyła na czole.
– Kiedy to się zaczęło? – zapytała.
– Wczoraj po kolacji.
– Musiał coś zjeść… Zmieniaj mu okład, a ja rozejrzę się po kuchni. Mniemam, że nie miałeś głowy, aby posprzątać.
Wyszła z sypialni, a kroki skierowała do pomieszczenia kuchennego. Podeszła do blatu i zaczęła przyglądać się resztkom jedzenia, które nie wyglądały na domowe potrawy. Zapewne zamówili posiłek w jakiejś restauracji. Jeśli tak było, ktoś mógł ukradkiem czegoś dosypać do jednej z porcji. Przygryzła wargę. Na jednym z talerzy leżał nadgryziony kawałek pizzy. Wzięła do ręki nóż z widelcem i powoli zaczęła oddzielać ciasto od reszty. Jej oczom ukazała się roślina, trudna do zidentyfikowania. Transmutowała chusteczkę w rękawiczkę i ujęła ją palcami. Oczyściła łodygę z sosu. Nie była pewna co do nazwy rośliny, ale wydawało jej się, iż trafiła na Scilla Siberica*, czyli cebulicę syberyjską. Usilnie próbowała sobie przypomnieć zarówno lekcje Zielarstwa jak i Eliksirów. Cebulicę stosowano w małych ilościach do Wywaru Żywej Śmierci oraz w Tardus Mortem**. To wyjątkowo kapryśna roślina i należy bardzo uważać podczas dodawania jej do eliksiru. Pochodzi z północnej Rosji, Syberii, Kaukazu oraz wschodniej Europy.
Tak, to zdecydowanie była cebulica, która na domiar złego była trująca i posiadała wirusa wywołującego skrofungulusa***. Choroba ta nie była zaraźliwa, ale bardzo niebezpieczna. Jeśli w ciągu dwudziestu czterech godzin nie rozpocznie się odpowiedniej kuracji, dochodzi do trwałego uszkodzenia komórek i zanikania nerwów.
Hermiona nie była zbyt doświadczona w dziedzinie zakażeń magicznych, ale doskonale pamiętała jakich eliksirów należy zastosować oraz w jakiej kolejności. Będąc jeszcze uczennicą bardzo interesowała ją magomedycyna, więc się w nią zagłębiała.
W pierwszej kolejności należało zaaplikować odtrutkę, następnie eliksir zbijający gorączkę, potem Restitutionem Nervus Cellulis****, a na samym końcu eliksir wzmacniający. Proces należało powtarzać co dwanaście godzin przez siedem dni.
Westchnęła ciężko. Trzeba natychmiast zdobyć potrzebne lekarstwa. Spaliła roślinę i wróciła do sypialni Georga.
– Już wiem wszystko – rzekła.
Ron podskoczył na miejscu, dając tym samym do zrozumienia, że całkowicie zapomniał o obecności Granger. Tymczasem jego chory brat mamrotał pod nosem.
– Fred, to zły pomysł. Lepiej tam nie idź. Nie idź! FREEEED!
George wrzeszczał przeraźliwie, nawołując nieżyjącego już rudzielca i rzucając się po łóżku.
– Ron, spróbuj go nieco uspokoić. Pod żadnym pozorem nie podawaj mu żadnych eliksirów. Mogą nieprawidłowo zadziałać przez wirusa i pogorszyć jego stan. Ja natychmiast wracam do Hogwartu po lekarstwa.
Pobiegła do kominka. Już po chwili znalazła się w swoich komnatach. Nie zważając na fakt, że ma na sobie tylko jedwabną piżamę, pognała do lochów. Zaczęła gorączkowo walić do drzwi Mistrza Eliksirów.
– Severus… – wydyszała, gdy otworzył.
Mężczyzna zarejestrował, że jego imię całkiem przyjemnie brzmi w jej ustach. Otrząsnął się z niewłaściwego toru, jakim podążały jego myśli i przybrał twarz dupka z lochów.
– Czemu zawdzięczam tą nietypową… wizytę? – zapytał lodowato.
Zmierzył wzrokiem jej sylwetkę. Miała zgrabne nogi, ale nie była zbyt szczupła. Raczej mile pulchna. Nie miała dużych piersi, ale ich rozmiar wydawał się być idealny.
„Cholera, Snape! Od kiedy to interesuje cię ciało tej nieznośnej Hermiony-Wiem-To-Wszystko-Granger?!” skarcił się w myślach.
– Potrzebuję pomocy – odparła płaczliwie.
– I pomyślałaś sobie, że ja mógłbym takowej udzielić? – prychnął.
– Błagam, przynajmniej na chwilę zakopmy topór wojenny!
Zaśmiał się głośno, a ona zrobiła coś, co z pewnością było ujmą dla jej gryfońskiego honoru i dumy oraz wiele ją kosztowało.
Upadła na kolana i złapała dłońmi skrawek niedopiętej koszuli. Nauczyciel uświadomił sobie, jak bardzo dwuznaczna jest ta pozycja. Spojrzał w dół, na kobietę, która płaszczyła się przed nim. Całkiem przez przypadek zajrzał w jej dekolt. Dostrzegłszy kształtne półkule poczuł, jak pewna część budzi się do życia. Widok niezwykle podnoszący libido. Przełknął ślinę i chwycił ją mocno za ramię, podnosząc Granger do pionu. Był mężczyzną, a ona była kobietą. Reakcje jego ciała były całkowicie naturalne.
Mistrz Eliksirów przeszył ją chłodnym spojrzeniem i zapytał:
– Czego chcesz, Granger?
– Potrzebuję kilku eliksirów. George Weasley zachorował na skonfurgulusa i za nic nie chce iść do Munga. Musisz mi pomóc, proszę.
– Czekaj tutaj. I pod żadnym pozorem niczego nie dotykaj! – warknął.
Odwrócił się i zniknął za drzwiami prowadzącymi do magazynku. Po chwili znalazł się obok niej.
– Zaprowadź mnie do Weasleya.
Hermiona ruszyła pospiesznie do swoich kwater. Za nią szedł Severus Snape, również całkowicie przez przypadek obserwując jej poruszające się biodra i pośladki.
Kobieta wpuściła go do środka i podeszła do kominka. Wzięła garść proszku Fiuu i wstąpiła w płomienie. Głośno i wyraźnie zawołała: Oliwkowy Gaj, po czym została wessana. Mistrz Eliksirów wpadł na nią i razem wylądowali na podłodze.
– Niezdara – warknął Snape.
Granger nie miała ochoty tego skomentować. Teraz liczył się tylko chory przyjaciel. Skinęła dłonią na byłego profesora, pokazując mu gdzie znajduje się cierpiący. Weszli razem do jego sypialni. George leżał, niespokojnie się poruszając, a Ronald asystował przy nim, zmieniając mu okłady.
– Odsuń się, Weasley.
Podskoczył przerażony na dźwięk głosu Naczelnego postrachu Hogwartu i zbladł.
– Miona…
– Cicho bądź, Ron. Snape wie, co robi. Chodź ze mną. Potrzebuje ciszy i skupienia.
Pociągnęła starego przyjaciela za ramię i poprowadziła go do kuchni. Usiadł na krześle, a ona oparła się o blat.
– Co mu jest? – zapytał cicho chłopak, nie podnosząc wzroku i uparcie wpatrując się w kolana.
–To skonfurgulus – rzekła z westchnieniem. Rudzielec gwałtownie wciągnął powietrze.
– Jak?!
– W pizzy, którą zamówiliście znalazłam cebulicę syberyjską. To trująca roślina, zawierająca niebezpiecznego wirusa wywołującego tę właśnie chorobę. Jeśli w ciągu dwudziestu czterech godzin nie poda się chorującemu wymaganych eliksirów w kuracji uzdrawiania, bezpowrotnie zostaną zniszczone komórki i nerwy. Dobrze, że wezwałeś mnie tak szybko. Lekarstwa należy aplikować co dwanaście godzin, więc następną dawkę trzeba podać o siódmej wieczorem. Mam nadzieję, że Snape zgodzi się pomóc przez te siedem dni.
Ron patrzył na przyjaciółkę z szeroko otwartymi ustami, po czym wstał i przytulił ją.
– Ja… przepraszam. Przez tak wiele lat żywiłem do ciebie urazę, ale nie mogłem przecież wymagać, że będziesz ze mną, bo ja tak chcę. Wybacz mi, Hermiono. Uświadomiłem sobie, że pragnę twojej przyjaźni bardziej niż czegokolwiek innego. Nie chcę cię stracić. Zachowywałem się jak idiota, a ty mimo to pomogłaś mi.
– Nie wątpię, że zachowywałeś się jak idiota, Weasley – syknął Mistrz Eliksirów. – Granger, wracamy.
Hermiona rzuciła mu rozwścieczone spojrzenie, a Snape niebezpiecznie zmrużył oczy.
– Wybaczyłam ci Ronald. Już dawno – powiedziała, po czym wyszła za profesorem.
Kiedy znaleźli się w jej salonie, Snape rozsiadł się w JEJ fotelu i sięgnął po JEJ whisky, którą zapomniała schować.
– Jak to się stało, że zachorował? – zapytał chłodno, sącząc trunek.
Kobieta usiadła w drugim fotelu i sięgnęła po alkohol. Widocznie zawieszenie broni wciąż trwa.
– W zamówionym przez nich jedzeniu znalazłam Scilla Siberica. Bardzo dobrze się orientujesz co to za roślina i jakie ma właściwości.
Skinął krótko głową, dolewając sobie Ognistej.
– Ktoś celowo ją tam umieścił. Pamiętaj Granger, że nie wszyscy śmierciożercy zostali schwytani – mruknął. – Zapewne to Ronald miał skonsumować tę porcję, aby umrzeć w męczarniach.
Wzdrygnęła się nieznacznie. Może i przez ostatnie siedem lat ich stosunki były ochłodzone, ale to wcale nie znaczyło, że chciała, aby stała mu się krzywda. Troszczyła się o niego tak samo, jak o Harry’ego czy Ginny.
– Dobrze, że zareagowałaś tak szybko – rzekł z ukrywaną aprobatą. Pstryknął palcami. Jak dzień wcześniej, pojawił się obok niego ten sam skrzat. – Przynieś śniadanie dla dwóch osób.
– Ma pan zamiar tu zostać?
– Mamy zawieszenie broni, czyż nie? Do czasu wyzdrowienia Weasleya.
– Cóż… Czyli wiąże się to z wymuszonymi uprzejmościami?
– Nie.
Pokiwała głową i nieświadomie przygryzła wargę.
Severus uważał, że kobiety nie powinny tak robić. To… na niektórych po prostu działało pobudzająco. Zauważył, że wyglądała całkiem ponętnie w samej piżamie. I w czarnym było jej bardzo do twarzy. Poczuł na sobie jej wzrok. Z zainteresowaniem patrzyła w jego twarz. Uśmiechnął się posępnie. Może i mają tymczasowe porozumienie, ale zawsze można zrobić jakiegoś drobnego psikusa. Hm… ciekawe, czy lubi pająki. Wcześniej zauważył jednego pod sufitem. Niezauważalnie poruszył dłonią i używając magii bezróżdżkowej, przeniósł go nad głowę Granger. Puścił go, powiększając w powietrzu. Pajęczak zetknął się z włosami Mistrzyni Zaklęć, a ta pisnęła głośno. Uniosła dłonie, by strzepać „to coś” i zaczęła niekontrolowanie wrzeszczeć.
– Severus! Severus! Pomóż, błagam!
Nie przypuszczał, że zareaguje płaczem i szlochem. Machnął dłonią, odsyłając pająka w niebyt, a zapłakana kobieta zniknęła za jednymi z drzwi. Przez krótką, bardzo krótką chwilę, żałował tego co zrobił, ale ta myśl zniknęła równie szybko jak się pojawiła.
Hermiona wróciła kilka minut później, całkowicie ubrana. Włosy spięła w ciasnego koka, mimo to kilka kosmyk wymsknęło się spod gumki, rozsypując się wokół twarzy czarownicy, co dodawało jej uroku. Na jej obliczu ponownie zagościła obojętna maska.
– Myślę, że na ciebie już czas, Snape – powiedziała tak chłodnym głosem, jakiego jeszcze nigdy u niej nie słyszał.
Wstał i wyszedł, a ona opadła na fotel i najzwyczajniej w świecie się rozpłakała. Zawieszenie broni, tak? Już ona pokaże temu dupkowi, gdzie raki zimują.
Skrzat, który pojawił się ze śniadaniem, został odesłany do profesora Snape’a z życzeniami rychłej śmierci.

*

Dziś trochę krócej :) Dziękuję za wszystkie komentarze <3 Jesteście wspaniali! 


* Scilla Siberica – cebulica syberyjska.
** Tardus Mortem – w wolnym tłumaczeniu "powolna śmierć". Jest to eliksir, który wymyśliłam, więc nigdzie nie znajdziecie o nim wzmianki. Zaś nazwa mówi sama za siebie. 
*** skrofungulus – nieznana bliżej choroba (kanoniczna, gwoli ścisłości) zakaźna leczona na drugim piętrze w Mungu. Jako że nie ma nic więcej na jej temat, stwierdziłam, że mam tu duże pole do popisu. 
**** Restitutionem Nervus Cellulis – w wolnym tłumaczeniu "przywrócenie komórek nerwowych". Lekarstwo, które także jest jedynie wymysłem mojej chorej wyobraźni. Myślę, że nie trzeba tutaj tłumaczyć jak działa. 

13 komentarzy:

  1. Haha, ,,z życzeniami rychłej śmierci" mnie rozwaliło. :D Rozdział ciekawy. I tym razem to Snape ma sex w głowie. xD Zapraszam cię również do siebie: Sevmionebyfox.blogspot.com i pozdrawiam serdecznie!

    C.S Fox Potterhead

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, jakby nie patrzeć, Snape to wciąż facet ^^ I ma swoje potrzeby.
      Dziękuję za komentarz 😘

      Usuń
  2. Hej. Ja rozumiem ze piszesz parodię? Nie piszę tego wrednie tylko sie pytam xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie :D Właściwie, to niezamierzenie wszystko tak wychodzi :P

      Usuń
  3. Jeny, kocham Twoje opowiadanie! Pisz dalej kochana, czekam z niecierpliwością! Chyba sama zacznę coś skrobać :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne ! Mam nadzieje ze szybko pojawi się nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, postaram się, w miarę możliwości :)

      Usuń
  5. Cóż... po tytule bloga bałam się że połączysz Sevmione z Wiedźminem :) Byłaby to pewnie ciekawa kombinacja, ale nie wiem czy bym to zniosła haha :)
    Co do bloga to jest świetny wojna między Severusem a Hermioną na pewno nie będzie nudna. Jestem ciekawa kto wygra :)
    Pisz dalej, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam i zapraszam też do mnie http://sevmione-soulmotes-jednosc-dusz.blogspot.com/
    Jane Malfoy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wiedźmin" i "Harry Potter"? To nie mogłoby się skończyć dobrze :D
      Nie, to nie jest żadna kombinacja. Jedynie "Wilcza zamieć" mocno kojarzy mi się z Sevmione i natchnęła mnie do pisania :)

      Usuń
  6. Oh, nie! Tak szybko skończył się ten rozdział!
    Był naprawdę cudowny i niezmiernie zaskoczył mnie koniec, bo nie spodziewałam się go tak szybko :/
    Przeczytałam w mniej niż pół godziny wszystkie trzy rozdziały i z niecierpliwością czekam na drugą część! Opowiadanie zapowiada się genialnie i mam nadzieję, że nie każesz nam długo czekać :3
    Nie wiem co mogłabym jeszcze dodać, bo swoje uczucia wylałam wiaderkiem pod rozdziałem pierwszym, więc pozostaje mi życzyć Ci czasu jak i chęci do tworzenia, bo tworzysz naprawdę coś wyjątkowego i genialnego.
    Czekam na ciąg dalszy <3
    Isa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, dziękuję.
      Chyba potrzebny mi kubeł zimnej wody, żebym się w końcu ogarnęła.
      xx

      Usuń
  7. ''Skrzat, który pojawił się ze śniadaniem, został odesłany do profesora Snape’a z życzeniami rychłej śmierci.''
    No, ale dlaczego chcesz zabijać swojego przyszłego męża, oj Granger...

    OdpowiedzUsuń