Hermiona nie spodziewała się tego, co zdarzyło się
kolejnego ranka, a już z całą pewnością nie przypuszczała, że zobaczy go po
tylu latach.
Ronald Weasley zmienił się diametralnie. O ile Harry
zachował wciąż młodzieńczy wygląd, o tyle jego rudowłosy przyjaciel stanowczo
się postarzał. Jego przydługie włosy, sięgające niemal łopatek, lekko posiwiały
na czubku. Na czole uwidoczniła się głęboka zmarszczka, spowodowana zapewne
wieloletnim stresem, związanym z prowadzeniem sklepu. Z jego męskiej twarzy
całkowicie znikł dawny wigor. Na poszarzałej cerze wyróżniało się całe mnóstwo
rudych piegów. Kilkudniowy zarost wyostrzył jego kwadratową szczękę, nadając
twarzy bardziej męski wyraz. Jego oczy wyglądały na naprawdę zmęczone.
– Dzień dobry, Ronald – rzekła chłodno. – Co cię do
mnie sprowadza?
– Potrzebuję twojej pomocy, Miona – odparł z ciężkim
westchnieniem. Kobieta zmarszczyła brwi i skinęła ponaglająco szczupłą dłonią.
– George się rozchorował i nie mam pojęcia co mu jest. Za nic w świecie nie da
się wyciągnąć do Munga. A ty zawsze byłaś świetna w dziedzinie magomedycyny.
– Prowadź – powiedziała do byłego chłopaka oraz
przyjaciela.
Ron wszedł do kominka i zawołał: Oliwkowy Gaj. Lekko
zdziwiona Hermiona wstąpiła w płomienie i powtórzyła czynność młodego
mężczyzny. Znalazła się w niedużym domku i jak się okazało, nazwała miała swoje
szczególne znaczenie. Bracia mieszkali w najprawdziwszym oliwkowym gaju.
Nauczycielka ruszyła w stronę drzwi prowadzących na
korytarz, gdzie czekał na nią Ronald. Wskazał na pokój po lewej stronie.
Nacisnęła klamkę i popchnęła ciężkie, dębowe drzwi. Na łóżku leżało coś, co
zapewne miało być Georgem. Zasłoniła dłonią usta w geście niemego przerażenia.
Natychmiast znalazła się przy Weasley’u. Przysiadła na skraju łóżku i dotknęła
rozpalonej twarzy.
– Przynieś zimną wodę i jakiś ręcznik.
Wyciągnęła różdżkę i wymruczała zaklęcie sondujące.
Czterdzieści trzy stopnie… Normalny człowiek umarłby przy takiej gorączce, ale
czarodzieje najwyraźniej posiadali wyższy próg wytrzymałości organizmu.
Zamoczyła ręcznik w wodzie i położyła na czole.
– Kiedy to się zaczęło? – zapytała.
– Wczoraj po kolacji.
– Musiał coś zjeść… Zmieniaj mu okład, a ja rozejrzę
się po kuchni. Mniemam, że nie miałeś głowy, aby posprzątać.
Wyszła z sypialni, a kroki skierowała do pomieszczenia
kuchennego. Podeszła do blatu i zaczęła przyglądać się resztkom jedzenia, które
nie wyglądały na domowe potrawy. Zapewne zamówili posiłek w jakiejś
restauracji. Jeśli tak było, ktoś mógł ukradkiem czegoś dosypać do jednej z
porcji. Przygryzła wargę. Na jednym z talerzy leżał nadgryziony kawałek pizzy.
Wzięła do ręki nóż z widelcem i powoli zaczęła oddzielać ciasto od reszty. Jej
oczom ukazała się roślina, trudna do zidentyfikowania. Transmutowała chusteczkę
w rękawiczkę i ujęła ją palcami. Oczyściła łodygę z sosu. Nie była pewna co do
nazwy rośliny, ale wydawało jej się, iż trafiła na Scilla Siberica*, czyli cebulicę syberyjską. Usilnie próbowała sobie
przypomnieć zarówno lekcje Zielarstwa jak i Eliksirów. Cebulicę stosowano w
małych ilościach do Wywaru Żywej Śmierci oraz w Tardus Mortem**. To wyjątkowo kapryśna roślina i należy bardzo uważać
podczas dodawania jej do eliksiru. Pochodzi z północnej Rosji, Syberii, Kaukazu
oraz wschodniej Europy.
Tak, to zdecydowanie była cebulica, która na domiar
złego była trująca i posiadała wirusa wywołującego skrofungulusa***. Choroba ta nie była zaraźliwa, ale bardzo
niebezpieczna. Jeśli w ciągu dwudziestu czterech godzin nie rozpocznie się
odpowiedniej kuracji, dochodzi do trwałego uszkodzenia komórek i zanikania
nerwów.
Hermiona nie była zbyt doświadczona w dziedzinie
zakażeń magicznych, ale doskonale pamiętała jakich eliksirów należy zastosować
oraz w jakiej kolejności. Będąc jeszcze uczennicą bardzo interesowała ją
magomedycyna, więc się w nią zagłębiała.
W pierwszej kolejności należało zaaplikować odtrutkę,
następnie eliksir zbijający gorączkę, potem Restitutionem Nervus Cellulis****, a na samym końcu eliksir wzmacniający. Proces należało
powtarzać co dwanaście godzin przez siedem dni.
Westchnęła ciężko. Trzeba natychmiast zdobyć potrzebne
lekarstwa. Spaliła roślinę i wróciła do sypialni Georga.
– Już wiem wszystko – rzekła.
Ron podskoczył na miejscu, dając tym samym do
zrozumienia, że całkowicie zapomniał o obecności Granger. Tymczasem jego chory
brat mamrotał pod nosem.
– Fred, to zły pomysł. Lepiej tam nie idź. Nie idź!
FREEEED!
George wrzeszczał przeraźliwie, nawołując nieżyjącego
już rudzielca i rzucając się po łóżku.
– Ron, spróbuj go nieco uspokoić. Pod żadnym pozorem
nie podawaj mu żadnych eliksirów. Mogą nieprawidłowo zadziałać przez wirusa i
pogorszyć jego stan. Ja natychmiast wracam do Hogwartu po lekarstwa.
Pobiegła do kominka. Już po chwili znalazła się w
swoich komnatach. Nie zważając na fakt, że ma na sobie tylko jedwabną piżamę,
pognała do lochów. Zaczęła gorączkowo walić do drzwi Mistrza Eliksirów.
– Severus… – wydyszała, gdy otworzył.
Mężczyzna zarejestrował, że jego imię całkiem
przyjemnie brzmi w jej ustach. Otrząsnął się z niewłaściwego toru, jakim
podążały jego myśli i przybrał twarz dupka z lochów.
– Czemu zawdzięczam tą nietypową… wizytę? – zapytał
lodowato.
Zmierzył wzrokiem jej sylwetkę. Miała zgrabne nogi,
ale nie była zbyt szczupła. Raczej mile pulchna. Nie miała dużych piersi, ale
ich rozmiar wydawał się być idealny.
„Cholera, Snape! Od kiedy to interesuje cię ciało tej
nieznośnej Hermiony-Wiem-To-Wszystko-Granger?!” skarcił się w myślach.
– Potrzebuję pomocy – odparła płaczliwie.
– I pomyślałaś sobie, że ja mógłbym takowej udzielić?
– prychnął.
– Błagam, przynajmniej na chwilę zakopmy topór
wojenny!
Zaśmiał się głośno, a ona zrobiła coś, co z pewnością
było ujmą dla jej gryfońskiego honoru i dumy oraz wiele ją kosztowało.
Upadła na kolana i złapała dłońmi skrawek niedopiętej
koszuli. Nauczyciel uświadomił sobie, jak bardzo dwuznaczna jest ta pozycja.
Spojrzał w dół, na kobietę, która płaszczyła się przed nim. Całkiem przez
przypadek zajrzał w jej dekolt. Dostrzegłszy kształtne półkule poczuł, jak
pewna część budzi się do życia. Widok niezwykle podnoszący libido. Przełknął
ślinę i chwycił ją mocno za ramię, podnosząc Granger do pionu. Był mężczyzną, a
ona była kobietą. Reakcje jego ciała były całkowicie naturalne.
Mistrz Eliksirów przeszył ją chłodnym spojrzeniem i
zapytał:
– Czego chcesz, Granger?
– Potrzebuję kilku eliksirów. George Weasley
zachorował na skonfurgulusa i za nic
nie chce iść do Munga. Musisz mi pomóc, proszę.
– Czekaj tutaj. I pod żadnym pozorem niczego nie
dotykaj! – warknął.
Odwrócił się i zniknął za drzwiami prowadzącymi do
magazynku. Po chwili znalazł się obok niej.
– Zaprowadź mnie do Weasleya.
Hermiona ruszyła pospiesznie do swoich kwater. Za nią
szedł Severus Snape, również całkowicie przez przypadek obserwując jej
poruszające się biodra i pośladki.
Kobieta wpuściła go do środka i podeszła do kominka.
Wzięła garść proszku Fiuu i wstąpiła w płomienie. Głośno i wyraźnie zawołała:
Oliwkowy Gaj, po czym została wessana. Mistrz Eliksirów wpadł na nią i razem
wylądowali na podłodze.
– Niezdara – warknął Snape.
Granger nie miała ochoty tego skomentować. Teraz
liczył się tylko chory przyjaciel. Skinęła dłonią na byłego profesora,
pokazując mu gdzie znajduje się cierpiący. Weszli razem do jego sypialni.
George leżał, niespokojnie się poruszając, a Ronald asystował przy nim,
zmieniając mu okłady.
– Odsuń się, Weasley.
Podskoczył przerażony na dźwięk głosu Naczelnego
postrachu Hogwartu i zbladł.
– Miona…
– Cicho bądź, Ron. Snape wie, co robi. Chodź ze mną.
Potrzebuje ciszy i skupienia.
Pociągnęła starego przyjaciela za ramię i poprowadziła
go do kuchni. Usiadł na krześle, a ona oparła się o blat.
– Co mu jest? – zapytał cicho chłopak, nie podnosząc
wzroku i uparcie wpatrując się w kolana.
–To skonfurgulus
– rzekła z westchnieniem. Rudzielec gwałtownie wciągnął powietrze.
– Jak?!
– W pizzy, którą zamówiliście znalazłam cebulicę
syberyjską. To trująca roślina,
zawierająca niebezpiecznego wirusa wywołującego tę właśnie chorobę. Jeśli w
ciągu dwudziestu czterech godzin nie poda się chorującemu wymaganych eliksirów
w kuracji uzdrawiania, bezpowrotnie zostaną zniszczone komórki i nerwy. Dobrze,
że wezwałeś mnie tak szybko. Lekarstwa należy aplikować co dwanaście godzin,
więc następną dawkę trzeba podać o siódmej wieczorem. Mam nadzieję, że Snape
zgodzi się pomóc przez te siedem dni.
Ron patrzył na przyjaciółkę z szeroko otwartymi
ustami, po czym wstał i przytulił ją.
– Ja… przepraszam. Przez tak wiele lat żywiłem do
ciebie urazę, ale nie mogłem przecież wymagać, że będziesz ze mną, bo ja tak
chcę. Wybacz mi, Hermiono. Uświadomiłem sobie, że pragnę twojej przyjaźni
bardziej niż czegokolwiek innego. Nie chcę cię stracić. Zachowywałem się jak
idiota, a ty mimo to pomogłaś mi.
– Nie wątpię, że zachowywałeś się jak idiota, Weasley
– syknął Mistrz Eliksirów. – Granger, wracamy.
Hermiona rzuciła mu rozwścieczone spojrzenie, a Snape
niebezpiecznie zmrużył oczy.
– Wybaczyłam ci Ronald. Już dawno – powiedziała, po
czym wyszła za profesorem.
Kiedy znaleźli się w jej salonie, Snape rozsiadł się w
JEJ fotelu i sięgnął po JEJ whisky, którą zapomniała schować.
– Jak to się stało, że zachorował? – zapytał chłodno,
sącząc trunek.
Kobieta usiadła w drugim fotelu i sięgnęła po alkohol.
Widocznie zawieszenie broni wciąż trwa.
– W zamówionym przez nich jedzeniu znalazłam Scilla Siberica. Bardzo dobrze się
orientujesz co to za roślina i jakie ma właściwości.
Skinął krótko głową, dolewając sobie Ognistej.
– Ktoś celowo ją tam umieścił. Pamiętaj Granger, że nie
wszyscy śmierciożercy zostali schwytani – mruknął. – Zapewne to Ronald miał
skonsumować tę porcję, aby umrzeć w męczarniach.
Wzdrygnęła się nieznacznie. Może i przez ostatnie
siedem lat ich stosunki były ochłodzone, ale to wcale nie znaczyło, że chciała,
aby stała mu się krzywda. Troszczyła się o niego tak samo, jak o Harry’ego czy
Ginny.
– Dobrze, że zareagowałaś tak szybko – rzekł z
ukrywaną aprobatą. Pstryknął palcami. Jak dzień wcześniej, pojawił się obok
niego ten sam skrzat. – Przynieś śniadanie dla dwóch osób.
– Ma pan zamiar tu zostać?
– Mamy zawieszenie broni, czyż nie? Do czasu
wyzdrowienia Weasleya.
– Cóż… Czyli wiąże się to z wymuszonymi
uprzejmościami?
– Nie.
Pokiwała głową i nieświadomie przygryzła wargę.
Severus uważał, że kobiety nie powinny tak robić. To…
na niektórych po prostu działało pobudzająco. Zauważył, że wyglądała całkiem
ponętnie w samej piżamie. I w czarnym było jej bardzo do twarzy. Poczuł na
sobie jej wzrok. Z zainteresowaniem patrzyła w jego twarz. Uśmiechnął się posępnie.
Może i mają tymczasowe porozumienie, ale zawsze można zrobić jakiegoś drobnego
psikusa. Hm… ciekawe, czy lubi pająki. Wcześniej zauważył jednego pod sufitem.
Niezauważalnie poruszył dłonią i używając magii bezróżdżkowej, przeniósł go nad
głowę Granger. Puścił go, powiększając w powietrzu. Pajęczak zetknął się z
włosami Mistrzyni Zaklęć, a ta pisnęła głośno. Uniosła dłonie, by strzepać „to
coś” i zaczęła niekontrolowanie wrzeszczeć.
– Severus! Severus! Pomóż, błagam!
Nie przypuszczał, że zareaguje płaczem i szlochem.
Machnął dłonią, odsyłając pająka w niebyt, a zapłakana kobieta zniknęła za
jednymi z drzwi. Przez krótką, bardzo krótką chwilę, żałował tego co zrobił,
ale ta myśl zniknęła równie szybko jak się pojawiła.
Hermiona wróciła kilka minut później, całkowicie
ubrana. Włosy spięła w ciasnego koka, mimo to kilka kosmyk wymsknęło się spod
gumki, rozsypując się wokół twarzy czarownicy, co dodawało jej uroku. Na jej
obliczu ponownie zagościła obojętna maska.
– Myślę, że na ciebie już czas, Snape – powiedziała
tak chłodnym głosem, jakiego jeszcze nigdy u niej nie słyszał.
Wstał i wyszedł, a ona opadła na fotel i
najzwyczajniej w świecie się rozpłakała. Zawieszenie broni, tak? Już ona pokaże
temu dupkowi, gdzie raki zimują.
Skrzat, który pojawił się ze śniadaniem, został
odesłany do profesora Snape’a z życzeniami rychłej śmierci.
*
Dziś trochę krócej :) Dziękuję za wszystkie komentarze <3 Jesteście wspaniali!
* Scilla Siberica – cebulica syberyjska.
** Tardus Mortem – w wolnym tłumaczeniu "powolna śmierć". Jest to eliksir, który wymyśliłam, więc nigdzie nie znajdziecie o nim wzmianki. Zaś nazwa mówi sama za siebie.
*** skrofungulus – nieznana bliżej choroba (kanoniczna, gwoli ścisłości) zakaźna leczona na drugim piętrze w Mungu. Jako że nie ma nic więcej na jej temat, stwierdziłam, że mam tu duże pole do popisu.
**** Restitutionem Nervus Cellulis – w wolnym tłumaczeniu "przywrócenie komórek nerwowych". Lekarstwo, które także jest jedynie wymysłem mojej chorej wyobraźni. Myślę, że nie trzeba tutaj tłumaczyć jak działa.
Haha, ,,z życzeniami rychłej śmierci" mnie rozwaliło. :D Rozdział ciekawy. I tym razem to Snape ma sex w głowie. xD Zapraszam cię również do siebie: Sevmionebyfox.blogspot.com i pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńC.S Fox Potterhead
Cóż, jakby nie patrzeć, Snape to wciąż facet ^^ I ma swoje potrzeby.
UsuńDziękuję za komentarz 😘
Hej. Ja rozumiem ze piszesz parodię? Nie piszę tego wrednie tylko sie pytam xd
OdpowiedzUsuńNie :D Właściwie, to niezamierzenie wszystko tak wychodzi :P
UsuńJeny, kocham Twoje opowiadanie! Pisz dalej kochana, czekam z niecierpliwością! Chyba sama zacznę coś skrobać :D
OdpowiedzUsuńDziękuję, kocham <3
UsuńŚwietne ! Mam nadzieje ze szybko pojawi się nowy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, postaram się, w miarę możliwości :)
UsuńCóż... po tytule bloga bałam się że połączysz Sevmione z Wiedźminem :) Byłaby to pewnie ciekawa kombinacja, ale nie wiem czy bym to zniosła haha :)
OdpowiedzUsuńCo do bloga to jest świetny wojna między Severusem a Hermioną na pewno nie będzie nudna. Jestem ciekawa kto wygra :)
Pisz dalej, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Pozdrawiam i zapraszam też do mnie http://sevmione-soulmotes-jednosc-dusz.blogspot.com/
Jane Malfoy
"Wiedźmin" i "Harry Potter"? To nie mogłoby się skończyć dobrze :D
UsuńNie, to nie jest żadna kombinacja. Jedynie "Wilcza zamieć" mocno kojarzy mi się z Sevmione i natchnęła mnie do pisania :)
Oh, nie! Tak szybko skończył się ten rozdział!
OdpowiedzUsuńBył naprawdę cudowny i niezmiernie zaskoczył mnie koniec, bo nie spodziewałam się go tak szybko :/
Przeczytałam w mniej niż pół godziny wszystkie trzy rozdziały i z niecierpliwością czekam na drugą część! Opowiadanie zapowiada się genialnie i mam nadzieję, że nie każesz nam długo czekać :3
Nie wiem co mogłabym jeszcze dodać, bo swoje uczucia wylałam wiaderkiem pod rozdziałem pierwszym, więc pozostaje mi życzyć Ci czasu jak i chęci do tworzenia, bo tworzysz naprawdę coś wyjątkowego i genialnego.
Czekam na ciąg dalszy <3
Isa
Jeju, dziękuję.
UsuńChyba potrzebny mi kubeł zimnej wody, żebym się w końcu ogarnęła.
xx
''Skrzat, który pojawił się ze śniadaniem, został odesłany do profesora Snape’a z życzeniami rychłej śmierci.''
OdpowiedzUsuńNo, ale dlaczego chcesz zabijać swojego przyszłego męża, oj Granger...