sobota, 20 sierpnia 2016

Rozdzial 5




Severus czuł się wytrącony z równowagi. A to wszystko za sprawą małej, wszechstronnej Gryfonki, byłej uczennicy, która negatywnie oddziaływała z jego układem nerwowym. To wszystko, WSZYSTKO, było jej winą. Gdy tylko pojawiła się w szkole ze swoim ptasim gniazdem na głowie i wszystkowiedzącym spojrzeniem, wiedział, ba! był pewien, że sprowadzi mnóstwo kłopotów.
A Severus nie znosił być wplątanym w coś, co go absolutnie nie interesowało. Chociaż musiał przyznać, że dokuczanie Wiem–To–Wszystko było nad wyraz przyjemną rozrywką. Skłamałby mówiąc, że to było idiotycznie dziecinne, godne zachowania Złotego Chłopca albo jego Bezmózgiego Przyjaciela. To było coś znaczni więcej niż dokuczanie.
Jego uwadze nie umknął fakt, że jest urodziwą dziewczyną. Nie… To już nie była dziewczyna, a młoda kobieta. Ambitna, zdolna, nad wyraz inteligentna. Miała wiele cech, które mu imponowały, jednakże wciąż postrzegł ja jako byłą uczennicę, nic więcej. Nie potrafił spojrzeć na nią inaczej i nic na to nie mógł poradzić.

Hermiona, nie mogąc zmrużyć oka, postanowiła wybrać się na nocny spacer. Wyłączyła całkowicie umysł, pozwalając swoim myślom spokojnie przepływać. Nie czuła zmęczenia, ale powoli chodzenie zaczynało być nużące. Mimo to nie miała ochoty wracać do swoich komnat… Zwłaszcza tam dopadał ją sentymentalizm, za dużo wspomnień, za dużo złych rzeczy miało miejsce w jej życiu, aby móc spokojnie spędzić noc. Nie tylko tą, ale każdą inną. Do końca życia nie pozbędzie się potwornego widoku, który każdego dnia był równie wyraźny, co poprzedniego. Krew, martwe ciała osób, które znała zbyt dobrze i które były za młode, aby umierać. Niejednokrotnie napotykała na froncie swoich przyjaciół. Każde zwłoki były sztyletem, który ranił bezlitośnie jej duszę i serce. Była zbyt niewinna i łagodna, by móc znieść ogrom i ciężar wojny, spoczywający na jej barkach.
Przystanęła przy barierce na Wieży Astronomicznej, która jeszcze kilka lat temu została zrównana z ziemią. Coś się tu zmieniło, ten klimat był inny, brakowało jej tego spokoju, który zawsze emanował z tego miejsca. Wieża ta od zawsze stanowiła dla niej azyl. Spędzała tu każdą chwilę, kiedy cierpiała, czuła się odrzucona, zdradzona… Kiedy wyśmiewano się z jej pochodzenia, za długich siekaczy, czy też chęci do nauki. Teraz, te dziecięce zmartwienia i problemy wydawały jej się śmieszne. Jak mogła przejmować się takimi bzdurami? W ciągu tych kilkunastu lat spostrzegła, że najważniejsza i najpiękniejsza część jej życia, umknęła. Nigdy nie miała prawdziwego szczęśliwego dzieciństwa. Mając jedenaście lat, razem z Ronem i Harrym zostali zmuszeni do zmierzenia się ze złem. Voldemort czuwał. Czaił się w kącie, czekając na odpowiedni moment, aby zaatakować.
– Hermiono? 
Odwróciła głowę i utkwiła wzrok w przybyłej postaci. Wysoka, koścista kobieta spoglądała na nią ze srogim wyrazem twarzy, jednak jej oczy pozostawały łagodne. Tak ją zapamiętała, gdy kończyła szkołę i otrzymała dyplom.
– Dobry wieczór – powiedziała młoda nauczycielka.
– Jest zimno, przeziębisz się – stwierdziła.
– Mam trochę eliksiru pieprzowego.
– Chodź. Napijesz się ciepłej herbaty z miodem.
– Dziękuję.
– O czym myślałaś?
– O Voldemorcie.
Minerwa nieznacznie drgnęła. Imię czarnoksiężnika, choć martwego, wciąż wzbudzało strach.
– Pozbawił mnie dzieciństwa i nastoletniej beztroski, kiedy jedynym zmartwieniem była gorsza ocena – westchnęła Hermiona.
– Nigdy nie miałaś gorszej oceny – zauważyła Dyrektorka. Na ustach Granger pojawił się uśmiech.
– Hipotetycznie mówię.
Pozostałą część drogi przebyły w milczeniu. McGonagall prowadziła Gryfonkę do swoich komnat. Usiadły na wygodnej kanapie, a skrzat przyniósł dzbanek gorącej herbaty i dwie filiżanki.
– Każda wojna niesie ze sobą straty. Straty, których odzyskanie jest równe zeru. Na polu walki polegli ci wszyscy, których znaliśmy, szanowaliśmy, a nawet darzyliśmy głębszym uczuciem. Co zostało zobaczone, już nie zniknie. Widok szkód i pożogi wojennej pozostawia trwałe blizny, moja droga. Ale jest też nadzieją. Ofiaruje ją, zwiastując lepsze jutro. Śmierć… Voldemorta przyniosła szansę na szczęśliwsze życie. Dała nam szansę. To ci, co zginęli dali nam najwięcej – mówiła starsza kobieta. Młodsza pani profesor słuchała jej z uwagą, ale jej wzrok utkwiony był w szybie i wydawał się nieobecny. – Musimy to zaakceptować i nauczyć się żyć od nowa. Powinniśmy umieć przebaczyć winy, dając innym sposobność zbliżenia się i bliższego poznania. To naprawdę jest piękne, Hermiono.
– Nie potrafię, Minerwo – szepnęła Gryfonka, podnosząc się z kanapy. – Dziękuję za herbatę i rozmowę. Dobrej nocy.
– Dobranoc, moja droga.
Szybkim krokiem przemierzała mroki korytarzy. Od natłoku myśli dudniło jej w głowie. Była pewna, że tej nocy już nie zmruży oka. Nie zależało jej na śnie. Nie dziś.

Z dnia na dzień choroba Georga łagodniała. Młoda kobieta bardzo cieszyła się z tego postępu. Wiedziała też, że organizm przyjaciela jest silny i wytrzyma każde schorzenie. Dotychczas blada twarz nabrała rumieńców, a rude piegi nie wyróżniały się z taką ostrością jak wcześniej.
Kiedy Hermiona odwiedziła go w sobotę, dzień przed przyjazdem uczniów, siedział w fotelu, robiąc projekty kolejnych wynalazków. Tymczasem Ron zaparzył dzbanek herbaty z żurawiną. George zdrowiał. I nic nie wskazywało na to, że choroba zaatakuje ponownie.
– Nie wiem, jak mam ci dziękować, Hermiono – rzekł starszy brat.
– Już rozmawialiśmy na ten temat, George – odparła, posyłając mu ciepły uśmiech. Mężczyzna delikatnie ścisnął jej dłoń.
– Tak, wiem. Mimo to czuję się bardzo zobowiązany, aby ci się jakkolwiek odwdzięczyć. Jeślibyś czegoś potrzebowała, zawsze śmiało przychodź do mnie. Zrobię wszystko, by ci pomóc – powiedział.
– Dziękuję. To naprawdę miło z twojej strony.
Ronald wszedł do pokoju, niosąc tacę z dzbankiem pełnym gorącego naparu i trzy filiżanki. Jedną z nich podał byłej dziewczynie. Panna Granger była jego pierwszą, wielką miłością. Pozostał mu wielki sentyment po krótkim związku.
– Niedługo muszę wrócić do Hogwartu. Przed jutrzejszym dniem czeka mnie mnóstwo pracy. Obawiam się reakcji uczniów.
– Będzie dobrze, Hermiono. Jeśli będą sprawiać problemy, wystarczy, że powiesz jedno słowo, a przyślemy ci całą paczkę naszych…
– George! – zawołała oburzona.
– No co? – zapytał, uśmiechając się szeroko.
– Od czasów szkoły nie zmieniłeś się ani trochę. Wciąż zachowujesz się jak dziecko.
– Zważ na to, że mam trzydziestkę na karku – odrzekł.
– Serio? Jakoś nie zauważyłam – zachichotała. Na powrót jednak zrobiła poważną minę. – Tak wiele lat minęło w tak szybkim tempie, że mam wrażenie, jakbym została wyrwana z przeszłości i wrzucona do czasów dzisiejszych.
– Ja wciąż żyję tamtym okresem, kiedy razem z… Fredem zaczynaliśmy nasz interes – westchnął, uśmiechając się smutno.
– Z czasem ból maleje, ale już nic nie jest w stanie zapełnić tej pustki – szepnęła kobieta, obserwując oliwkowe drzewo, które zaglądało przez okno, poruszając się na wietrze. – Muszę już iść. Jak tylko znajdę wolną chwilę, to ponownie was odwiedzę.
Delikatnie ścisnęła rękę George’a, a potem Rona, który wyglądał, jakby miał zamiar coś powiedzieć, ale z jego ust nie wydobyły się żadne słowa oprócz krótkiego pożegnania. Panna Granger opuściła przytulny domek, wracając do Hogwartu. Uwielbiała przebywać na terenie zamku, ale tym razem czuła się przytłoczona. Po upływie całkiem spokojnych siedmiu lat, podczas których niemal nie kontaktowała się z przyjaciółmi, przeżyła szok. Być może nie była dobrze przygotowana na powrót do tego miejsca, a widmo wojny wciąż wydawało się ciążyć nad szkołą.

W dzień rozpoczęcia roku szkolnego wszelkie obawy stały się nie do zniesienia. Hermiona mocno przeżywała nieubłagalnie zbliżający się wieczór, w czasie którego miała odbyć się kolacja powitalna. Już za kilka chwil przez drzwi wejściowe wkroczą uczniowie, zwarci i gotowi do nauki.
Nawet docinki Snape’a nie poprawiły jej humoru, a wręcz przeciwnie. Chodziła jeszcze bardziej nabuzowana negatywną energią. Rzadko miała przebłyski optymizmu, była realistką. Doskonale wiedziała, jak zareagują uczniowie, kiedy dowiedzą się o nowym nauczycielu Zaklęć. Profesor Flitwick był świetnym profesorem, uczył perfekcyjnie. Jego precyzja i cierpliwość sprawiły, że wszyscy adepci pierwszorzędnie opanowali każdy ruch różdżką.

Uczniowie tłumnie wlewali się do Wielkiej Sali. Wśród wrzawy, krzyków i śmiechów zajmowali miejsca, każdy przy stole swojego domu. Po ucieszeniu przez profesor McGonagall, wrota rozwarły się na oścież.
Severus Snape, zastępca dyrektora oraz Naczelny Postrach Hogwartu, wprowadził przerażonych i drżących pierwszoroczniaków. Hermiona zaczęła zastanawiać się, co też takiego naopowiadał im Mistrz Eliksirów.
Tymczasem, Minerwa zabrała głos:
– Witajcie pierwszoroczni na uczcie powitalnej w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Za chwilę każdy z was, którego imię zostanie wyczytane, zasiądzie na krześle, a profesor Snape założy wam Tiarę Przydziału, która przydzieli was do jednego z czterech domów.
Po tych słowach Minerwa odsunęła się od mównicy, czekając, aż Tiara odśpiewa tradycyjną pieść i oddając głos koledze.
Severus, ignoranckim tonem czytał każde nazwisko po kolei. Tiara raz po raz wykrzykiwała nazwę danego domu.
– Williams Alice – wyczytał ostatnie.
– Gryffindor!
Panna Granger uśmiechnęła się promiennie.
– Moi drodzy, zostaliście przydzieleni do swoich domów, w których spędzicie najbliższe siedem lat. Wykorzystajcie ten czas najlepiej, jak potraficie. Zanim jednak zjemy uroczystą kolację, chciałabym przedstawić wam nowego członka grona pedagogicznego. Hermiona Granger, Mistrzyni Zaklęć od tego roku objęła posadę profesora Flitwicka, który udał się na emeryturę. Ponad to przejęła obowiązki Opiekunki Domu Gryffindora. Profesor Sinistra została nowym Opiekunem Ravenclawu. Mam nadzieję, że zmiana nauczyciela ni pozbawi was zapału do nauki. Smacznego moi drodzy.
Hermiona zauważyła, że wszyscy uczniowie zaczęli między sobą szeptać, od czasu do czasu zerkając na nową panią profesor. Młoda kobieta, bardzo przejęta zaistniałą sytuacją, rozsyłała wszystkim szerokie uśmiechu.
– Nie podlizuj się im tak, Granger. Wyjdziesz tylko na idiotkę, którą łatwo zmanipulować i owinąć wokół palca. Chociaż… właściwie już nią jesteś – sarknął Snape.
Posłała mu ponure spojrzenie, nic nie robiąc sobie z jego słów.
– Jeśli mnie polubią, nie bądź zazdrosny – odparowała.
Parsknął pod nosem i zerknął na nią z politowaniem.
– Jakby mi na tym zależało. Bądź co bądź, podburzanie swojego autorytetu, na który pracowałem przez lata, byłoby głupim i nierozsądnym ruchem. Mimo wszystko uczniowie darzą mnie szacunkiem. Rzecz jasna nie wliczam w to Pottera, Weasley’a i ciebie, Granger.
– Mylisz się, Severusie – szepnęła tak cicho, że nie mógł tego usłyszeć… A usłyszał, jednak nie powiedział ani słowa, skupiając się na posiłku.

Po kolacji, Hermiona wybrała się do Wieży Gryffindoru. Wszyscy uczniowie spokojnie wysłuchali, co miała im do powiedzenia, po czym rozeszli się do dormitoriów. Panna Granger ruszyła do swoich komnat, aby wyspać się przed pierwszym dniem pracy.

*

Witajcie kochani <3 Wchodzę na bloga, patrzę i nie mogę uwierzyć. Osiem tysięcy wyświetleń! To niesamowite! Dziękuję z całego serca za wiele pochlebiających komentarzy, które motywują mnie jeszcze bardziej. Jesteście wspaniali <3
Przybywam do Was z kolejnym rozdziałem i... nowym szablonem :3 Co o nim myślicie? To mój pierwszy w życiu, więc zdaję sobie sprawę z absolutnego braku profesjonalizmu :P Mimo to jestem z niego dumna :D


17 komentarzy:

  1. No! Przebrnęłam z łatwością przez te 4 rozdziały! Muszę przyznać, że ubawiłam się niemiłosiernie.
    Czytając rozdział 2 musiałam kilka razy przerwać czytanie, gdyż łapałam się za brzuch śmiejąc się wesoło.
    Jak mam w zwyczaju nie rozpisuje się za bardzo.
    Czekam niecierpliwie na nowy rozdział.
    Pozdrawiam
    Rosisi 7

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ogromnie. I muszę przyznać, że nie spodziewałam się tego, iż moje opowiadanie okaże się śmieszne :D To tym bardziej mnie będzie motywowało.

      Usuń
  2. Nowy szablon jest świetny :) moim zdaniem dużo lepszy od poprzedniego :)
    Rozdział też bardzo fajny, nie mogę się doczekać pierwszej lekcji Hermiony :)
    Pozdrawiam i oczywiście życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Twój blog jest świetny.
    Z (nie)cierpliwością czekam na następne rozdziały

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie się dzieje. Miło byłoby przeczytać jakiś opis lekcji- Eliksiry/Zaklęcia/Transmutacja... Tak na wstrzymanie akcji, wątku sshg. Nie lubię jak opowiadanie zmienia się po kilku wymuszonych rozdziałach w jakieś nieudolne przemyślenia o uczuciach, a Snape z psychiką nastolatka budzi moją niechęć. Tak w ogóle byłoby mi miło gdybym mogła jakoś przydać się w pisaniu tego opowiadania- poprawki, podrzucanie pomysłów gdy weny brak itp. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Och kochana, kiedy mogę się spodziewać następnego rozdziału?
    Pozdrawiam
    Rosisi 7

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzieś we wrześniu na pewno :P Na chwilę obecną ciężko mi powiedzieć.

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  7. Suuuuper *_* proszę szybko o następny rozdział, bo już wytrzymać nie mogę :-X weny życzę ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. "Chociaż musiał przyznać, że dokuczanie Wiem–To–Wszystko było nad wyraz przyjemną rozrywką." - Podobno faceci na starość dziecinnieją. Teraz mam na to niezbity dowód!! :D

    Rozdział fajny, ale mógłby być ciekawszy. Weny 💛

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubię poważną i mądrą Minerwę:)
    Dialogi troszkę infantylne, ale rozumiem że to taka konwencja,nawet zabawne.Dobrze że akcja idzie powoli.Lecę dalej pzdr.
    Kejtidzi

    OdpowiedzUsuń